niedziela, 29 września 2013

029. W PIERŚCIENIU OGNIA





Tytuł: Igrzyska śmierci #2. W pierścieniu ognia.
Autor: Suzanne Collins
Tytuł oryginalny: Catching Fire
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: Media Rodzina


„Szkoda, że nie możemy zatrzymać tej chwili, tu i teraz, żeby żyć w niej na zawsze.” 






Panie i Panowie, Ladies and Gentlemen już niedługo, bo za 53 dni wielka premiera W pierścieniu ognia! Postanowiłam zebrać się i napisać recenzję tej książki. Mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać raz jeszcze przed obejrzeniem filmu. 

Kończąc czytać pierwszy tom zastanawiałam się, co takiego może być w następnym... Bo przecież Katniss już nie weźmie udziału w Głodowych Igrzyskach, w końcu już je wygrała. Susanne Collins pozytywnie mnie zaskoczyła. Katniss, która ośmieliła się(tylko na chwilkę) przeciwstawić władzy będzie musiała zmierzyć się ponownie ze swoim największym koszmarem. Nie ma ucieczki przez rządem. Dziewczyno, która Igra z Ogniem - czas na Ćwierćwiecze Poskromienia. Katniss, Petta – niech los wam zawsze sprzyja!

„Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem, wznieciła iskrę, a ta, nie ugaszona w porę, podpali całe Panem.”

Zacznę od bohaterów... Mam tutaj sporo swoich ulubieńców. Zdecydowanie najbardziej uwielbiam Katniss,
chociaż czasami za bardzo się użalała lub troszkę mnie irytowała. Ale ja oczywiście jej to wybaczam, bo życie jej przecież nie oszczędzało. Mimo wszystko bardzo ją podziwiam – jest odważna i gotowa walczyć z przeciwnościami losu. Podoba mi się, że jako narratorka, nie kryje swoich wad. Nie uważa, że jest super idealna i najlepsza ze wszystkich - wielki plus!
Dla Katniss, która naraziła się władzy i jest na celowniku, przeszkodą są jej własne uczucia. Trudno jej nawiązać szczerą przyjaźń, a jeszcze trudniej kochać. Najpierw śmierć ojca, głód, bieda, a później Głodowe Igrzyska zmieniły dziewczynę. Tylko czy na lepsze czy na gorsze?

O Katniss już napisałam, ale są przecież jeszcze inni! Cinna, oczywiście. Niby postać drugoplanowa, a tyle wnosi do powieści. Dziękuję Pani Collins za stworzenie tej postaci! Najbardziej w tej części pokazałam Finnicka(mojego kolejnego męża!). I są też Petta i Gale. Tworzy się trójkącik, zaczyna się „kocha nie kocha”. Autorka roztopiła moje(i pewnie innych czytelniczek też) serce jak masło. Ten miłosny tragizm porusza i wyciska łzy. Żaden z nich nie zasługuje na odtrącenie - ani Gale, którego wprost uwielbiam po prostu za to, że jest mężczyzną z charakterem, ani też Petta, który też skradł moje serce, lecz w tej części troszkę mniej niż jego rywal. Jest pełen ciepła, zrozumie, a nawet tort upiecze. Złamane serce wcale nie będzie tutaj najgorsze. Stawka jest dużo wyższa – chodzi przede wszystkim o życie.

Autorka stworzyła ukrytą parodię na wszelakie media. Nie dotyczy tylko tych wszystkich reality show, ale całości. Tutaj możemy się przez chwilę zastanowić na co tępo się gapimy patrząc w ekran telewizora. Parodia nie jest ani trochę wyolbrzymiona.

,,[...] jesteśmy uosobieniem nadziei w świecie, w którym jej brak.”

Jeśli nie przeczytaliście jeszcze pierwszej książki – zróbcie to koniecznie! Jestem gotowa wcisnąć go Wam siłą. Jeśli chodzi o moje ulubione książki, to mogę nawet zrobić napad na księgarnię i wręczyć każdemu po sztuce. Obok niektórych książek po prostu nie da się przejść obojętnie. Książka jest naprawdę cudowna, z jednej strony najlepsza z całej trylogii. Każda cześć ma w sobie coś wyjątkowego i jest najlepsza na swój sposób. Polecam cieplutko!

MOJA OCENA: 10/10


Pozostało nam czekać jeszcze te 53 dni do premiery filmu... 


Igrzyska śmierciW pierścieniu ognia ♥ Kosogłos 







sobota, 28 września 2013

028. CÓRKA DYMU I KOŚCI.

Tytuł: Córka dymu i kości
Autor: Laini Taylor
Tytuł oryginalny: Daughter of Smoke and Bone
Ilość stron: 398
Wydawnictwo: Amber
Kategoria: Fantasy, Paranormal romance



"Dawno, dawno temu, anioł i diablica zakochali się w sobie. Nie skończyło się to dobrze."

Karou(jak nie trudno się domyślić) nie jest zwyczajną nastolatką. Widać to już na pierwszy rzut oka. Jej ciało pokryte jest wieloma tatuażami i bliznami, ma niebieskie włosy(których jej zazdroszczę!). Mówi wieloma językami(zazdroszczę jeszcze bardziej). Uczy się w szkole plastycznej, gdzie słynie ze swoich szkicowników, w których rysuje chimery. Między zajęciami w szkole i spotkania z przyjaciółką Zuzaną, przez portal przechodzi do sekretnego sklepu Dealera Marzeń – Brimstone'a. Wysyła on Karou na wyprawy po całym świecie, podczas których zdobywa... zęby. Dziewczyna nie wie jednak w jakim celu to robi. Bo po co mu te głupie żeby? Nie wie także kim jest...

Pewnego dnia dzieje się coś złego. Coś zaczyna zagrażać chimerom, ponieważ na drzwiach, za którymi ukryte są portale pojawiają się czarne odciskami dłońmi, którą wyglądają jakby wypalone w drewnie. Nie sposób się ich pozbyć.
Karou zostaje wplątana w wojnę istot nie z tego świata. Odkrywa podczas niej prawdę o sobie – zrodzonej z dymu i kości...


„- Nadzieja jest wewnątrz ciebie, a życzenia to tylko magia? - Życzenia są nieprawdziwe. Nadzieja jest prawdziwa. Jest jedyną prawdziwą magią.”


Córka dymu i kości ma wspaniałą szatę graficzną. Czarne skrzydła w rogach każdego rozdziału są świetne, a zamiast standardowych gwiazdek przy zmianie punktu narracji mamy maskę podobną do tej z okładki. Bardzo mi się to spodobało. Jedyne do czego muszę się tutaj uczepić to te wszystkie pochwały. Zajmują większość przodu i tyłu okładki, skrzydełka, a także dwie pierwsze strony książki. Moim zdaniem jest to zdecydowanie za dużo. Irytuje mnie coś takiego, ale z niektórymi opiniami muszę się zgodzić :).

Bardzo podobały mi się postacie stworzone przez panią Laini Taylor. Barwnymi postaciami są przede
wszystkich chimery - Issy, Yasri, Twigi i Brimstone. Demony wcale nie muszę być złe, a anioły nie zawsze są święte. Tylko ten ostatni – Brimstone, Dealer marzeń – zajmuje się magią.
Sama Karou też jest  ciekawą i oryginalną postacią. Autorka bardzo dobrze ją wykreowała. Jest odważna i niełatwo napędzić jej stracha. Nie należy do tych grzecznych dziewczynek. 
Muszę też wspomnieć o przystojnym Akivie. Jest bardzo tajemniczą i fascynującą postacią. I tutaj znowu potwierdza się zasada, że idealni mężczyźni istnieją tylko w książkach.

„Nadzieja ma wielką moc. Może nie ma w niej prawdziwej magii, ale jeśli wiesz, na co masz nadzieję, i pielęgnujesz ją wewnątrz siebie jak światło, możesz sprawić, że to się wydarzy, prawie jak za pomocą magii." 

Książka opowiada o przeklętych kochankach, ale także o poszukiwaniu tożsamości. Karou, ma też tą drugą stronę, której tak jak księżyc nikomu nie pokazuje. Ma wrażenie, że nigdzie nie pasuje. Brakuje jej bliskości, jest samotna i czuje się niezrozumiana. Potrzebuje miłości, ale brak osoby, która mogłaby ją jej ofiarować.

Zaczarował mnie język autorki. Stworzyła ona wspaniały, magiczny świat. Spodobało mi się to, że akcja toczy się w Pradze, a nie w Anglii czy w USA. Opisy zasypanego śniegiem miasta idealnie pasują do historii. Mieszkają tutaj różnorakie stworzenia – magiczne istoty, anioły, demony – wszystkie wykreowane przez autorkę z niebywałą precyzją. 

A minusy zostawiłam na koniec. Właściwie jeden minus. Nie spodobała mi się końcówka. Dlaczego? Może z powodu tego co zrobił Akiva. Albo przez to co powiedziała Karou?
Książkę oczywiście polecam! Nie muszę pisać pochwał, bo jest ich aż zbyt dużo na okładce. Jest to magiczna historia, bardzo oryginalna, a także wzruszająca.

MOJA OCENA 8/10



CÓRKA DYMU I KOŚCI ♥ CÓRKA KRWI I ŚWIATŁA GWIAZD ♥



niedziela, 22 września 2013

TARGI KSIĄŻKI W KATOWICACH 2013 - FOTORELACJA.






Tegoroczne Targi Książki w Katowicach odbywały się w dniach 20-22 września. Ja zjawiłam się tam w sobotę, 21 września. 
Od wakacji czekałam na te targi, po prostu nie mogłam się ich doczekać. I oczywiście warto było poczekać. :) 






Targi odbywały się oczywiście w Spodku. 
Tego dnia obudziłam około szóstej, wyjście z łóżka zajęło mi jakieś piętnaście minut.
W Katowicach była już przed dziewiątą, czyli godzinę przed otwarciem. 



 Pierwszą rzecz, którą zrobiłam po rejestracji w punkcie blogerów i ogólnym ogarnięciu się, było odwiedzenia stoiska Zaczytanych(zdjęcie pochodzi właśnie z ich fanpage), którzy zbierali książki dla dzieci ze szpitali. Reklamówka z szesnastoma książkami troszkę mi ciążyła, poczułam ulgę, a także radość. Nie będą się już kurzyć na półce w nadziei, że któraś z moich młodszych sióstr po nie sięgnie. Oczywiście przeleżały by jeszcze tak z kilka lat. Zaczytanym na pewno bardziej się przydarzą.



Tak właśnie wyglądał całokształt targów. Mimo małej ilość stoik panowała tam miła atmosfera.
No ale czy wśród książek może być inaczej? :)



"Wszystkie drogi prowadzą do Dreamsu"
Stoisko wydawnictwa Dreams zdecydowanie wyróżniało się spośród innych. Nie był to mały, biały boks, tak jak u innych wystawców. Od razu przyciągało wzrok swoją wielkością, a także tym, że było bardzo kolorowe.
Właśnie przy tym stoisku poznałam dwie Anie - Tris z Miasta Mgły oraz Abigail z Wyznań Książkoholiczki.
Pierwsza podeszła do mnie Tris z pytaniem z jakiego jestem bloga(blogerzy wyróżniali się plakietką z napisem "gość" i papierowe "torby z prezentami". 



Na tym zdjęciu rozmawiamy z panią Magdaleną Rykiel, która zajmuje się współpracą z blogerami w wydawnictwie Dreams. Zdjęcie wykonała Patrycja



I jeszcze jedno zdjęcie ze stoiska Wydawnictwa Dreams, które podkradłam Patrycji :) 
Na zdjęciu widać śliczny katalog wydawnictwa oraz zakładki, których było naprawdę dużo i można było je sobie zabierać. Mam ich tak dużo, że może wreszcie nauczę się ich używać xD.
Wydawnictwo miało również świetne kolorowe torby na książki(z logiem Wszechświatów), a także notesy i plakaty. Kupiłam tu Baśniarza, na którego namówiła mnie Abi. Gdybym miała pieniądze kupiłabym także Tam, gdzie śpiewają drzewa i  Wszechświaty i.... 



Na zdjęciu z Karolką i Anią. ♥


I jeszcze jedno zdjęcie z Anią. Zdjęcie pochodzi z jej bloga. :)


Niestety nie mam zdjęcia całej naszej ekipy. Ogólnie całe Targi przechodziłam z blogerkami ze zdjęcia czyli(od lewej): Patrycją, Anią, Anią i Karolką. A także z fotografem Rafałem  i Emi.
Zdjęcie jest troszkę dziwne, ale ważne, że jest.



Tu nasza ekipa z ulotkami, które dostaliśmy w "torbie z prezentami". Był ich cały plik i nie mieliśmy co z nimi zrobić, więc rozdawaliśmy w drodze do Silesii(i z powrotem).To jedno z normalniejszych zdjęć.
Od lewej Karolka, Rafał, Ania i ja. :) 




 I ostatnie zdjęcia tego dnia.
Chciałam dodać jeszcze zdjęcie z Emi, ale wyszło bardzo dziwnie.


A to zakładki, które przywiozłam z Targów ^^.


I jeszcze kilka pamiątek ze wczoraj:















I ostatnie zdjęcie. Pewnie, gdybym miała więcej kasy wróciłabym z większą ilością książek, ale i tak się cieszę. Nie mogę się doczekać czytania Baśniarza. :3
Podsumowując Targi były jak najbardziej udane. Cieszę się, że pojechałam i poznałam kilka świetnych osóbek. Taka odskocznia od szarej rzeczywistości, gdzie jestem otoczona właściwie samymi mugolami, śmiertelnikami i Przyziemnymi. :D 
Do zobaczenia za rok i być może w Krakowie :) 





wtorek, 17 września 2013

027. JUTRO, KIEDY ZACZĘŁA SIĘ WOJNA.

Tytuł: Jutro #1, kiedy zaczęła się wojna.
Autor: John Marsden
Język oryginału: angielski
Tytuł oryginalny: Tomorrow, When The War Began
Ilość stron: 269
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Kategoria: literatura młodzieżowa
Rok wydania polskiego: 2011r.
Cena z okładki: 31.90 zł
Moja ocena: 9/10





„Przyszłość to przyszłość. Sama o siebie zadba.” 





Wyobraźcie sobie, że jedziecie ze znajomymi na biwak na kilka dni, a gdy wracacie zastajecie puste domy, brak prądu, martwe zwierzęta... Nie wiecie, co się stało, gdzie są wasi najbliżsi. Nikt nie zostawił żadnej wiadomości. Wkrótce dowiadujecie się, że mieszkańcy miasteczka zostali zaatakowani przez wroga i uwięzieni przez armię. Jesteście jednymi z niewielu, którym udało się uniknąć uprowadzenia. Niemożliwe, prawda? Wojna w XXI wieku?

Jednak nigdy nie wiemy, co przyniesie jutro...

Ellie, Corrie, Homer, Lee, Kevin, Robyn i Fi wybrała się w góry do miejsca zwanego Piekłem, owianego tajemnicami i wieloma opowieściami. Ta górska kotlina później staje się ich azylem.
Gdy wracają do miasteczka i orientują się w sytuacji nie zamierzają siedzieć z założonymi rękami. Postanawiają stawić czoła inwazji i walczyć z  intruzami. Chcą coś zmienić, mimo że wiedzą jakie to niebezpieczne. Teraz nie ma już żadnych zasad. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu...

Książka jest napisana prostym językiem. Bardzo dobrze i szybko się ją czyta. Szczerze mówiąc początek troszeczkę mnie nudził. W powieści bardzo uderzyła mnie prawdziwość tej książki. Tak
Kadr z ekranizacji książki.
bardzo realna, że aż przechodziły mi dreszcze po plecach.

Każda wykreowana przez autora postać jest wyjątkowa. Są świetnie wykreowani. Każdy z nich jest inny, razem dopełniają całości. To siódemka bardzo różnych osobowości. Tylko razem mogą przetrwać tą wojnę. Nie mogę powiedzieć, kogo najbardziej polubiłam. Chyba Ellie, Homera, Fi i Robyn. Obserwujemy jak w przyśpieszonym tempie stają się dorosłymi. Jednego dnia byli zwykłymi nastolatkami, których myśli są zaprzątnięte szkołą, imprezami, randkami... A nazajutrz trzymają w ręce pistolet. Jutro może być tak nieprzewidywalne. Nawet bardziej od ludzi. Na kartach książki widzimy jak dorastają, szybciej od innych. 

 
Wojna bardzo zmieniła każdego z nich. Na lepsze, ale i na gorsze. Jednak nie można ich za to winić. To tylko nastolatkowie, którzy jednego dnia raz na zawsze utracili swoje dzieciństwo i w jednej chwili musieli zacząć myśleć jak dorośli. Zaczynają być bardziej rozsądni i biorą odpowiedzialność za swoje czyny.
Homer, który w szkole irytował dziewczyny, a nauczycielom dawał nieźle w kość, stał się poważnym mężczyzną, a nawet dowódcą grupy. Robyn, która mdlała na widok krwi, nie mogła doczekać się, żeby dać Lee kolejny zastrzyk czy ściągnąć mu szwy. Każdy z nich zmienił się nie do poznania.

„Tak, zło było wynalazkiem człowieka."

Książka Johna Marsdena pokazuje nam, jak niepewne jest jutro. Nigdy nie wiem, co będzie następnego dnia. My też możemy jutro obudzić się jutro w całkiem innym świecie.
A co my zrobilibyśmy na miejscu Ellie, Corrie, Homera, Lee, Kevina, Robyn i Fi?
Czy walczylibyśmy? A może schowalibyśmy się w najgłębszy nieznany przez ludzi skrawek na tej Ziemi?
To nie jest zwykła książka o wojnie. To opowieść o odwadze, przyjaźni, zaufaniu, oddaniu, cierpieniu..
A przede wszystkim o dojrzewaniu. Każdy z nas może się zmienić w obliczu śmierci. Autor pokazuje ile wyrzeczeń potrzeba, żeby stać się dorosłym. 

Jutro jest niesamowitą książką. Pokazuje czym jest odwaga czy przyjaźń. Myślę, że to idealna książka dla nastolatków, ale i dla starszych. Podczas czytania warto zastanowić się na życiem.
Cały cykl liczy sobie siedem tomów, wszystkie razem z dwoma częściami Kronik Ellie leżą u mnie na półce. Przeczytałam na razie trzy, aktualnie czytam część czwartą.




niedziela, 15 września 2013

026. CIEŃ WIATRU

Tytuł: Cień wiatru
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Język oryginału: hiszpański
Tytuł oryginalny: La Sombra del Viento
Ilość stron: 516
Wydawnictwo: MUZA SA
Rok wydania polskiego: 2005r., 2011r.
Cena z okładki: 34.99 zł
Moja ocena: 9+/10


„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

Barcelona, rok 1945. Pan Sempere zabiera swojego dziesięcioletniego syna Daniela do niezwykłego miejsca  – na Cmentarz Zapomnianiych Książek. W tym labiryncie różnorodnych książek, zapomnianych, zagubionych i oddanych przez swoich właścicieli Daniel ma wybrać jedną książkę, którą będzie opiekować się przez całe życie. W ten sposób w ręce wpada mu Cień Wiatru, którego autorem jest tajemniczy Julian Carax. 


Po latach oczarowany powieścią Daniel postanawia odnaleźć inne książki autora. Jednak jest ktoś, kto nieustannie usiłuje zniszczyć wszystkie ocalone książki, nie zapominając o ostatnim tomie ocalonym przez chłopca. Mimo wszystko Daniel nie ustaje w poszukiwaniach, dąży do wyznaczonego celu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jakie wielkie niebezpieczeństwo mi grozi.


„W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.”

Bardzo podobają mi się tytuły książek Zafóna – są takie nierzeczywiste. Bo czy wiatr może mieć cień? Czy można rządzić mgłą? Tak samo anioły nie mogą prowadzić gier i nie można być więźniem miejsca, które kojarzy się ze zbawieniem... 


„Istniejemy póki ktoś o nas pamięta.” 

Cień wiatru ma wspaniały gotycki klimat. Jak już wspominałam w recenzjach Mariny i Świateł września – Zafón czaruje. Stworzył niesamowity, subtelny i pastelowy świat. Wszystkie słowa są dobrane z wielką starannością, miałam wrażenie, że żadne zdanie nie jest przypadkowe. Jest to jedna z tych historii, które się pochłania, a nie czyta. Gdy otwierasz książkę zapominasz o bożym świecie. Znajdziemy tutaj wiele mrocznych tajemnic i różnorakich intryg. Nie brakuje też wątków miłosnych, ludzkich dramatów i przyjaźni. 


„...ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami.”

Carlos Ruiz Zafón stworzył przewspaniałe postacie - są jedyni w swoim rodzaju. Jedną z najsympatyczniejszych, a zarazem bardzo tajemniczą jest Fermin - bajerant i kobieciarz o gorącym, ale i szczerym sercu. Nuria i Bea też są świetnymi postaciami. Ale nie tylko oni. Polubiłam prawie każdą postać. Każdy ma swoją historię, każdy wnosi coś do powieści, nie ma postaci przypadkowych. 


„Mówienie jest rzeczą głupców, milczenie- tchórzy a słuchanie rzeczą mędrców.”

Cień wiatru  jest jedną z tych książek, które mają duszę. Podczas czytania czułam, że każda kartka oddycha. Tutaj smutek splata się z radością. Cień wiatru jest kopalnią złotych myśli. W tej książce odnalazłam siebie. Opowiada o ludziach samotnych, pragnących szczęścia, kochających,  i ukrywających się przed sobą. Jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek, do których nie raz będę wracać. 


„[...] niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca."

„Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.”







piątek, 13 września 2013

025. MIASTO POPIOŁÓW

Tytuł: Dary Anioła #2. Miasto popiołów.
Autorka: Cassandra Clare
Tytuł oryginalny: City of Ashes
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: MAG
Kategoria: fantastyka
Data wydania: 21 października 2009r.
Cena z okładki: 35 zł
Moja ocena: 8/10


„Ale właśnie o to chodzi. Kiedy kochasz nie masz wyboru.”

Po wydarzaniach mających miejsce w pierwszym tomie Clary stara się wrócić do normalności. Nie jest to proste, gdy jej mama leży w szpitalu w śpiączce, a Simon zachowuje się jakby byli parą.
Ze wszystkich sił stara się zapomnieć o ukochanym, niestety, bez skutków. Ich miłość jest zakazana, śmiertelnie grzeszna.

W tym samym czasie Jace wpada w tarapaty. Gdy Lighwoodowie dowiadują się, jest synem Valentine, wyrzucają go z Instytutu. Jest podejrzany o bycie szpiegiem Valentine'a. Przetrzymuje go pełna nienawiści Inkwizytorka. Na domiar złego w okolicy przestaje być bezpiecznie... Najpierw znaleziono martwą faerię. A potem jeszcze pod barem zabito młodego wilkołaka. Co trzeba zrobić? Wszystko by powstrzymać Valentine'a.

„Skoro nie możesz powiedzieć prawdy ludziom, na których najbardziej ci zależy, w rezultacie samego siebie też oszukujesz.”

Miasto popiołów przeczytałam w błyskawicznym tempie. Musiałam czytać z latarką pod kołdrą, bo około drugiej w nocy, mój tata przyszedł(już któryś raz z rzędu) zgasić mi światło. A w końcu zagroził, że wyłączy prąd w całym domu.
Jedynymi książkami, którą wciągnęły mnie bardziej od Darów Anioła była seria o Harrym Potterze. Nawet Igrzyska Śmierci nie spowodowały u mnie większego rozkojarzenia i oderwania od rzeczywistości. A to już musi być coś!

Zdecydowanie najbardziej podobała mi się wizyta u królowej Jasnego Dworu. Po tych wydarzeniach wszystko się podwójnie skomplikowało. Podoba mi się, że Cassandra Clare nie boi się poruszać trudnych tematów. Myślę tutaj także o Alecu i Magnusie. Spodobało mi się, że autorka nie tworzy postaci niezniszczalnych. Nawet tutaj, w magicznym świecie nie ma żadnej wszechmogącej istoty.

Wisieńką na torcie są bohaterowie. Każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Cassandra Clare nie przestaje zaskakiwać i tworzy coraz to nowe postacie. Każda z postaci wnosi coś nowego do fabuły.
Clary nie idzie wojować świata na wieść, że jest Nocnym Łowcą. Simona uwielbiam jaką normalość, który w zwykły sposób, nie udając ksiącia na białym rumaku, próbuje zdobyć serce Clary. Jace dalej jest wspaniały i pokazuje, że on także potrzebuje pomocy, za co jest jeszcze cudowniejszy.

„Z drugiej strony to był Jace. Wszcząłby bójkę z ciężarówką, gdyby naszła go taka ochota” 


Jeśli chcecie przeczytać książkę  przy której będziecie się zanosić szczerym śmiechem, by za moment wylewać łzy, to Miasto Popiołów jest idealne. Cassandra Clare serwuje nam wspaniałą dawkę emocji. Podczas czytania świat Nocnych Łowców wydaje się taki realny, że czuję się, jak uczestnik opisywanych wydarzeń. Ta historia pochłonęła moje myśli i serce już na zawsze.

Książkę naprawdę warto przeczytać. Jest niebanalna, zapada w pamięć. Już chcę przeczytać trzecią część, a nawet jeszcze raz tą samą. Dary anioła(przynajmniej te dwie części, które przeczytałam) są napisane prostym, bardzo dobrym językiem. Kocham, uwielbiam, wielbię i ubóstwiam! ♥


„– Co robisz? – zapytał Alec, klękając przy migotliwej ścianie więzienia. (...)
 – A tak, przyszło mi do głowy, że poleżę sobie na podłodze i trochę powije się z bólu – odburknął. – To mnie relaksuje.
 – Naprawdę? A... jesteś sarkastyczny”



Miasto kościMiasto popiołów ♥ Miasto szkła ♥ Miasto upadłych aniołów ♥ Miasto zagubionych dusz ♥ Miasto rajskiego ognia ♥




niedziela, 8 września 2013

024. PLANETA DOBRYCH MYŚLI


Tytuł: Planeta dobrych myśli
Autorka: Beata Pawlikowska
Ilość stron: 226
Wydawnictwo: G+J
Kategoria: poradnik
Data wydania: 23 stycznia 2013
Cena z okładki: 39,90 zł
Moja ocena: 10/10










Beata Pawlikowska to podróżniczka, pisarka, dziennikarka, tłumaczka i fotograf, ale również autorka wielu książek oraz audycji "Świat według blondynki" w Radiu ZET. Samotnie podróżuje i odkrywa świat, a także organizuje egzotyczne wyprawy dla innych.

Już sama okładka wzbudza same pozytywne uczucia – jest kolorowa, kąciki ust same się podnoszą. Książka to zbiór sentencji, przemyśleń, porad i refleksji autorki, która tryska pozytywnym podejściem do życia.

Książka ma genialną szatę graficzną. O świetnej okładce wspomniałam już wcześniej, środek jest także wspaniały. Żółte karteczki wyglądały jak wyrwane prosto z pamiętnika autorki. Piękne i kolorowe obrazki wywołują banan na twarzy, a dodatkowo przypominają dzieciństwo. W środku jest też kilka stron do wypełnienia własnymi dobrymi myślami. Jest to dobrym pomysłem, chociaż ja nie lubię mazać po książce. Swoje Planety Dobrych Myśli rysuję i wypełniam w notesie. 

Każdemu z nas zdarza się gorszy dzień, gdy wstaniemy za późno z łóżka lewą nogą, za oknem od rana deszczowo i ponuro, wszystko nas denerwuje, nic nam nie wychodzi...  W takie dni po prostu nie mamy ochoty żyć, najlepiej, żeby wszyscy dali nam święty spokój. Beata Pawlikowska zachęca nas do pokonania złego humoru. Jeśli za oknem nie ma słońca, my możemy dawać światło! 

Ciekawsze porady(a było ich całkiem sporo) zaznaczałam kolorowymi karteczkami, a moje ulubione zapisałam w moim fioletowym uśmiechniętym notesiku. Ta książka na pewno zmieniła moje postrzeganie codzienności i rzeczywistości. Pawlikowska przekazuje nam ogrom pozytywnych myśli na każdą sytuację. Treść skłania do pozytywnego myślenia, pozwala zdystansować się do ludzi i do świata. Czasami autorka jest aż wyraz optymistyczna, ale nie uważam tego za minus, to tak dla równowagi, bo znam wielu więcej pesymistów niż optymistów. Książka ma jakieś dwieście stron, które czyta się w expresowym tempie. Dzięki tym dwustu stronom stajemy się szczęśliwszymi ludźmi! 

Uwierz w siebie! Naucz się siebie kochać. Nie przejmuj się tym, co inni o tobie mówią, bo to nie jest ważne.
Ciesz się z małych rzeczy. Odnajduj radość w najdrobniejszych czynnościach. Stwórz własną planetę dobrych myśli(świetna rzecz!). 

Jestem zachwycona tą książką, trafiła na moją listę ulubionych. Pewnie będą często do niej wracać. Wystarczy przeczytać kilka stron i od razu życie staje się piękniejsze. W trudnym chwilach dziesięć minut lektury Planety dobrych myśli jest na wagę złota. Dzięki niewielkiemu formatowi książki można mieć ją zawsze przy sobie. 
Polecam każdemu – nie zależnie od tego czy jest pesymistą czy optymistą, dziewczyną czy chłopakiem i ile ma lat. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego.
Kupcie, wypożyczcie, ukradnijcie, ale przeczytajcie! 



środa, 4 września 2013

023. W OTCHŁANI

Tytuł: W otchłani
Autorka: Beth Revis
Tytuł oryginału: Across the Universe
Język oryginału: angielski
Ilość stron: 392
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Kategoria: science-fiction
Data wydania: 21 marca 2012r. 
Moja ocena: 8-/10
„Kiedy już tam dotrzesz, myśl o mnie za każdym razem, gdy będziesz patrzeć w gwiazdy.”


Siedemnastoletnia Amy wiedzie życie zwykłej nastolatki do chwili, gdy... Nie, wcale nie odkrywa w sobie super mocy, nic z tych rzeczy! Życie Amy zmienia się, gdy jej rodzice postanawiają wziąć udział w misji, której celem jest zaludnienie nowej planety. Dziewczyna musi porzucić wszystko, co ma. Całe dotychczasowe życie, chłopaka, szkoła, rodzinę, a przede wszystkim Ziemię. To wielkie poświęcenie, bo już nie będzie powrotu. Czy Wy, drodzy czytelnicy, zdecydowalibyście się na coś takiego?

Na pokładzie statku kosmicznego, „Błogosławionego” Amy zostaje poddana hibernacji, aby po trzystu latach się obudzić i zaludnić nową planetę.
Ale niestety, nie wszystko poszło z planem... Gdy Amy wreszcie się obudzi okazuje się, że do wylądowania na Centauri-Ziemi pozostało… pięćdziesiąt lat. Wszystkie pozostałe zamrożone osoby nadal śpią, tylko komora Amy została odłączona. Kto za tym stoi? Czy zrobił to celowo?


„Chciałem cię tylko poznać. Nie wiedziałem, że zniszczę całe twoje życie.”

Na „Błogosławionych”, oprócz zamrożonych, żyje bardzo specyficzne społeczeństwo. Przychodzi mi tutaj na myśl średniowiecze, gdyż byli podzieleni na klasy. Do władzy doszedł tyran, Najstarszy, który dla ludu zakłada maskę sympatycznego staruszka. Zastępcą i przyszłym dowódcą ma zostać Starszy, nastolatek z ciekawską i buntowniczą duszą, a to nie podoba się jego mentorowi.

W otchłani ma świetną szatę graficzną! Jedną z najlepszych. Sama okładka przyciąga wzrok, po prostu kocham motyw kosmosu. Nie ma żadnych porównywań, za to zachęcający opis. Wnętrze też jest wyśmienite. Podoba mi się podzielenie rozdziałów – z perspektywy Amy bądź Starszego.


„Lepiej kochać i stracić miłość, niż nie kochać wcale.”

Pierwsze kilkadziesiąt stron ciężko mi się czytało, troszkę się nudziłam, ale później wciągnęło mnie na maksa. Autorka stworzyła wspaniały świat, do którego chętnie wrócę w następnej części. Do gustu przypadł mi wątek kryminalistyczny, a także miłosny. Nie był przesłodzony, nie było żadnych cukierkowych obietnic, klejenia się do siebie przy każdej okazji. Bohaterowie oswajali się stopniowo ze swoją sytuacją. Ich romans grał głównych skrzypiec, za co dają Autorce wielkiego plusa.

Na główny plan wysuwa się sytuacja społeczeństwa na statku, któremu trzeba po prostu pomóc. Ja pewnie rwałabym się do tego pierwsza, ale zawsze podczas próby zmiany świata trzeba uważać, żeby to on nie zmienił nas, wiem co mówię! Wszyscy są pozbawieni własnej woli w bardzo drastyczny sposób – są nafaszerowani lekami. Najstarszy, miłośnik Hitlera, chce wyeliminować wszystkie przyczyny niezgody - różnice, brak silnego przywódcy, indywidualne myślenie. Dlatego wszyscy obywatele wyglądają identycznie, a ci z indywidualnymi cechami są uważani za nienormalnych i zamykani w szpitalu... Mieszkańcy nie ujrzą nigdy prawdziwych gwiazd, słońca, nie oddychać świeżym powietrzem. Na statku jest wiele kłamstw i nieprawdziwej nadziej. No i nasz Najstarszy uważa, że dyktatura jest najlepszym rozwiązaniem. Przecież to oczywista oczywistość!


„Nie jest przywódcą ten, kto zmusza ludzi, by czynili go silniejszym, lecz ten, kto z chęcią odda część własnej siły, aby ci ludzie mogli stanąć na własnych nogach.”

Podczas czytania zrobiłam to czego nie znoszę robić – odłożyłam wszystko, co konieczne na później. Niegrzeczna Antoinette. Ale cóż, trzeba się poświęcić.
Mimo że styl pisarki nie wyróżniał się niczym specjalnym to warto przeczytać tą książkę. Historia jest naprawdę piękna, ma niepowtarzalny klimat. Końcówka jest zaskakująca, lecz bardzo mi się spodobała i już czekam na drugi tom odysei kosmicznej.
Dajcie się wciągnąć w otchłań. 







poniedziałek, 2 września 2013

PODSUMOWANIE WAKACJI




I mamy wrzesień! Jak na razie pierwszy dzień zaczął się świetnie, nie koniecznie cieszę się ze spotkania z klasą, bardziej ucieszyły mnie inne osoby :D.
W wakacje nie przeczytałam zbyt wiele książek, ale też nie było zbyt wiele czasu, niżej usprawiedliwię się bardziej szczegółowo ^^.
A jak u Was pierwszy dzień szkoły? Chętnie posłucham(czyt. przeczytam) :)



  • Liczba przeczytanych książek: 15
    "Harry Potter i Książę Półkrwi" - J.K. Rowling
    "Ja, potępiona" - Katarzyna Berenika Miszczuk
    "Harry Potter i Insygnia śmierci" - J.K. Rowling
    "Niezgodna" - Veronica Roth
    "Błękitnokrwiści" - Melissa De La Cruz
    "Atramentowe serce" - Cornelia Funke
    "List w butelce" - Nicholas Sparks
    "Miasto kości" - Cassandra Clare
    "W szponach mrozu" - Richelle Mead
    "Marina" - Carloz Ruiz Zafón
    "Dotyk Julii" - Teherin Mafi
    "Nostalgia anioła" - Alice Sebold
    "Żelazny król" - Julie Kagawa
    "Miasto popiołów" - Casaandra Clare
    "Paranormalność" - Kristen White
  • Ilość przeczytanych stron: 6114
  • Licznik odwiedzin od początku bloga: 16940
  • Liczba komentarzy od początku bloga: 235
  • Liczba obserwatorów: 48
  • Liczba fanów na fanpage: 282
  • Najlepsze książki: Dotyk Julii, Harry Potter, Miasto kości, Miasto popiołów
  • Najgorsza książka: Błękitnokrwiści
Nie wiem, jak będzie z czytanie i z blogiem w roku szkolnym, ale będę się starać, by dodawać co najmniej jedną recenzję w tygodniu. Jednak trzeba się w tym roku wziąć za naukę - egzaminy, konkursy. Mam nadzieję, że uda mi się dostać do wymarzonego liceum, mimo że nie wiem, jeszcze które liceum jest moim wymarzonym. Ale tym na razie się nie przejmuję. :D
Wakacje... nie były niestety zbyt udane. Właściwie do 20 lipca przeczytałam jedną książkę, ale warto było się poświęcić :). Spędziłam wspaniałe 10 dni w Istebnej, na wolontariacie, opiekując się dzieciakami. Było naprawdę fantastyczne, te dzieci dawały mi jeszcze więcej szczęścia niż książki, każdy uśmiech wynagradzał mi zmęczenie, a było tego sporo. 
Później byłam z rodzinką i znajomymi na 18 dni w Czarnogórze, było okropnie. Nie będę się rozpisywać na ten temat.
No i ostatnie dwa tygodnie spędziłam w domu, gdzie zazwyczaj też było całkiem okej, pomijając kilka dni, między innymi ostatni weekend spędzony w szpitalu.

Kupiłam też dużo książek i właściwie większości nie przeczytałam :D


Dzisiaj przyszło ostatnie pięć książek - "Jak szybko opanować język obcy", "Planeta dobrych myśli"(zaczęłam już czytać - wspaniałe), "7 razy dziś", "Charlie" i "Zbuntowana" :) 

A Wy jak spędziliście wakacje?