sobota, 30 sierpnia 2014

093. DZIEWCZYNY Z POWSTANIA



Autor: Anna Herbich
Tytuł: Dziewczyny
z powstania
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Znak 

Cel, o który walczyłam w powstaniu, cel, dla którego zginęło tylu moich kolegów i koleżanek, się przecież ziścił. Tutaj jest, więc moje miejsce. Tutaj się urodziłam, tutaj walczyłam i tutaj umrę.
Teresa Łatyńska z domu Potulicka




Siedemdziesiąt lat temu miało miejsce powstanie warszawskie. Wiele mówi się o męstwie mężczyzn w tym wydarzeniu, a o kobietach nikt nie wspomina. A przecież równie dzielnie walczyły w powstaniu walczyły. Jako sanitariuszki, kucharki i łączniczki, także z bronią w ręku, ale przede wszystkim jako córki, siostry, żony i matki. Na szczęście znalazła się pani Anna Herbich, która o nich pomyślała. I tak powstała rewelacyjna książka Dziewczyny z powstania.

Szczęśliwe, ciekawe świata, zakochane dziewczyny musiały zmierzyć się z brutalną rzeczywistością powstańczą. Było ich około pół miliona. W  niezwykle urzekających „Dziewczynach z powstania” zostało opisanie jedenaście historii jedenastu bardzo odważnych i walecznych kobietach.

Do powstania poszłabym raz jeszcze. Bez najmniejszego wahania. Nie zrozumie tego nikt, kto nie przeżył okupacji. Te pierwsze sierpniowe dni… Na domach zawisły niewidziane od 1939 roku polskie flagi, pojawili się polscy żołnierze, ludzie rzucali się sobie w ramiona. To był kawałek Polski, tej prawdziwej, wolnej. Straty, jakie ponieśliśmy, były oczywiście potworne. Do tego ci wszyscy niewinni mieszkańcy Warszawy… Innego wyjścia jednak nie było.
Krystyna Sierpińska z domu Myszkowska

Dziewczyny z powstania to niesamowita, niezwykle piękna i urzekająca pozycja. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Bo tutaj nie podziwiałam fikcyjnych bohaterów literackich, tylko najprawdziwszych bohaterów. A właściwie bohaterki.

Te bohaterki opowiadają o piekle powstania warszawskiego. Niby każda opowieść jest o tym samym wydarzeniu, ale każda opowiedziana jest inaczej.  Opowiadają o pierwszych miłościach, pożegnaniach, trudach, ucieczkach. Opowiadają o wojnie – okrutnym tworze, który niszczy wszystko, co spotyka na swojej drodze i odbiera ludziom wszystko, co miało dla nich jakiekolwiek znaczenie…

Sanitariuszki (źródło zdjęcia)

Urzekło mnie i zachwyciło to, że każda z kobiet opowiada sama nam swoją historię. Czułam się, jakbym siedziała przy herbatce razem ze starszą panią, która mówi o powstaniu tylko mnie.

Jestem tą książką zachwycona.  Została przepięknie i lekko napisana, czyta się ją jednych tchem. Jest to pozycja obowiązkowa, nie tylko dla pasjonatów powstania warszawskiego. Ją TRZEBA przeczytać.

Moich słów jest w tej recenzji mało, ale ta książka nie potrzebuje żadnego komentarza. Potrzebuje jedynie przeczytania.

Czy Twoje miasto jest bombardowane? Czy twojemu mężowi grozi śmierć od nieprzyjacielskiej kuli? Czy twoje dzieci głodują? Jeżeli nie, to nie masz powodu do narzekania. Wszystko inne jest bowiem błahostką.
Irena Herbich z domu Wilga

Recenzja dla portalu literatura.juventum!

wtorek, 26 sierpnia 2014

092. DRZEWO MIGDAŁOWE






Autor: Michelle Cohen Corasanti
Tytuł: Drzewo migdałowe
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: SQN

Dobre rzeczy utrudniają wybór,
złe
 rzeczy nie pozostawiają wyboru.






Uwielbiam ten moment, kiedy podczas czytania zaczynam rozumieć, co tak naprawdę oznacza tytuł książki. Ta chwila, gdy orientujesz się, że powieść nie została nazwana przypadkowo, że ma głębszy sens. Tak samo było w przypadku Drzewa migdałowego autorstwa Michelle Cohen Corasanti. Te dwa słowa niezwykle idealnie ilustrują to, co znajduje się w powieści, dokładnie współgrają z historią Ahmada. Lepiej nazwać tej książki nie było można. 

Drzewo migdałowe jest historią Palestyńczyka Ahmada. Chłopiec wychowuje się w trudnych warunkach, w czasie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jego życie jest pełne strachu, przemocy i rozlanej krwi. Gdy z powodu jednej tajemnicy Ahmada życie jego rodziny się rozpada. Chłopak musi szybko dorosnąć, żeby utrzymać i otoczyć opieką rodzinę. A przede wszystkich nie może ich zawieźć. Ahmad, zafascynowany matematyką i fizyką, aby zarobić pieniądze zajmuje się budowaniem domów dla Żydów. Naukowe umiejętności otwierają mu drzwi do lepszego życia. Życia pełnego sukcesów, ale i tragedii oraz przeciwności, którym musi stawić czoła. A temu wszystkiemu przygląda się drzewo migdałowe, które śledzi całe życie Ahmada i jego rodziny.

Trudno mi jest tutaj coś napisać o tym, jak mi się czytało, o bohaterach, o języku, jakim posługiwała się autorka. To kolejna książka, która zamknęła mi usta, której nie da się przeczytać jednym tchem, gdyż co jakiś czas trzeba zrobić sobie przerwę i chwilę podumać, zastanowić się nad treścią, ale i nad swoim życiem.

Nienawiść bierze się ze strachu i braku wiedzy. Gdyby ludzie mogli poznać tych,
których nienawidzą, i skupić się na tym, co ich łączy, mogliby przełamać tę wrogość.

Książka stała się dla mnie inspiracją. I niewątpliwie będzie nią dla każdego, kto ją przeczyta. Mimo bardzo trudnych warunków Ahmadowi udało się dokonać wielkich rzeczy. Dlaczego w takim razie my nie możemy robić niezwykłe rzeczy. Możemy tak jak on spełniać nasze marzenia i dać się zaskoczyć, bo bo ich spełnienia często przewyższa nasze najśmielsze pragnienia. Warto czasem zaryzykować. I nie bać się porażki, bo ona sprawi, że staniemy się mądrzejsi.

Wróćmy jeszcze do drzewa migdałowego. Symbolizuje ono miejsce, które jest jedyną przystanią głównego bohatera, całe życie z nim jest i całe życie go chroni. Ogromna ilość wydarzeń w książce jest związana z drzewem migdałowym. Dla Ahmada jest ono było podporą, czymś stałym, jedyną niezmienną rzeczą w jego życiu.

Oczywiście, Drzewo migdałowe polecam. To piękna, mądra, poruszająca i motywująca do czytania książka. Jednak momentami Drzewo migdałowe po prostu mnie przytłaczało. Trudno będzie mi o niej zapomnieć. Przytłaczała mnie ta wojna, przemoc, brak wody i pożywienia, ból, życie w okropnych warunkach. To cierpienie bardzo mnie dotknęło, momentami nie miałam już siły o tym czytać. Do tym doświadczeniu mogę powiedzieć, że warto się dwa razy zastanowić, czy naprawdę chce się ją czytać.

Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa,
ale możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie.

A Ty? Znalazłeś już miejsce, które ma Cię chronić przez całe życie?

Recenzja dla portalu literatura.juventum!

niedziela, 24 sierpnia 2014

091. MOJE PORY ROKU






Autor: Laura Izabela Jurga
Tytuł: Moje pory roku
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 245
Wydawnictwo: Esprit

Życie składa się z wielu przeszkód. Nie chodzi o to, jak je omijać, ale jak skutecznie je pokonywać. Wtedy zawsze jesteśmy mocniejsi.





Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać  Moje pory roku. Ta książka przewyższyła moje największe oczekiwania...

Ale od początku. Autorka Moich pór roku, Pani Laura, urodziła się z czterokończynowym niedowładem, który nastąpił w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego. Każdemu etapowi jej życia towarzyszyła, towarzyszy i towarzyszyć będzie rehabilitacja. Mimo tego Pani Laura dzięki spełniania swoich marzeń i walce o siebie, osiągnęła bardzo dużo.

Po skończeniu czytania Moich pór roku nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Gdy wreszcie chciałam zacząć czytać następną książkę, nie wiedziałam, którą wybrać. Mam na półkach kilkadziesiąt książek, które czekają na przeczytanie, ale po Moich porach roku żadna nie wydawała się odpowiednia. Zaczęłam czytać cztery książki, ale żadna nie była dość dobra...

To była jedna z najpiękniejszych książek, jakie przeczytałam. I najmądrzejszych, i dających najwięcej nadziei, i najbardziej wzruszających. I najbardziej dotykających duszy, i zmieniających serduszko.

Pani Laura to wielki cud. Jej serce jest proste, kochane i otwarte  - najpiękniejsze, jakie można mieć. Ma w sobie tyle miłości, nadziei, wiary i dobroci, że aż trudno to opisać. Dzięki jej książce Bóg dokonał wielkiego cudu w moim serduszku - rozmnożenia tej miłości, nadziei, wiary i dobroci. Dzięki Pani Laurze poczułam, jak Bóg się do mnie uśmiecha. Bardzo szeroko się uśmiecha.

Słowo polecam jest zbyt małe, wręcz puste. Dlatego nie będę tym razem polecać. Po prostu podziękuję. Podziękuję Bogu, za tę książkę, bo bez Niego by jej nie było, bo On przychodzi ze swoimi pomysłami, bez Niego nie da się czegokolwiek zrobić. Na jednych z rekolekcji usłyszałam, że Bóg robi wszystko za pośrednictwem człowieka. I za to dziękuję. Dziękuję za potęgę nadziei i piękne serce Pani Laury. Dziękuję za to, że mogłam przeczytać tę książkę. Dziękuję Temu, Który Mnie Stworzył za Jego najszerszy, najbardziej urzekający i najpiękniejszy uśmiech.

A jednak ją polecę. Ale nie tak zwyczajnie, tylko tak z serca.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Esprit!

czwartek, 21 sierpnia 2014

090. MORZA SZEPT






Autor: Patricia Schröder
Tytuł: Morza szept
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 334
Wydawnictwo: Dreams

Na to nie ma słów - powiedział czule. - Noszę cię w sercu, odkąd po raz pierwszy cię zobaczyłem.







Jako morska istota pewnego dnia przed Elodie pojawia się Gordian. Tajemniczy. Magiczny. Oszałamiający. Odtąd nie może przestać o nim myśleć, o jego turkusowo-zielonym spojrzeniu, jego dłoniach, które dotykają jej z zaciekawieniem. I zaczyna się domyślać, jakie tajemnice rzeczywiście kryje w sobie ocean i jak bardzo jej osobiste przeznaczenie jest związane z mrocznymi legendami Wysp Normandzkich.*

Pierwsze wrażenie było zachwycające. Oczywiście, nie był to żaden zachwyt nad treścią, tylko nad tą śliczną okładką. Bo ta książka wydana jest naprawdę pięknie. I bardzo się z tego cieszę, bo ona tutaj ratuje sytuację.

Może zacznijmy od bohaterów. Często(zbyt często) zachowanie Elodie przypominało mi zachowanie Belli ze Zmierzchu. A czasami było jeszcze gorsze... Głupota Elodie przekraczała wszelkie granice. Gordian wcale nie był lepszy. Z tak dziwną i fałszywą istotą dawno się nie spotkałam. Do tego dochodzi jeszcze żenujący i przesłodzony romans. Ugh...

Chciałabym napisać, że oryginalność poszła na pizzę, ale nie byłoby to prawdą. W powieści pojawiają się istoty, których wcześniej nie znałam. Więc mamy drugi plusik. Trzeciego już się doszukać niestety nie potrafię.


Dawno nie czytałam tak do bólu nudnej książki i tak niemiłosiernie przewidywalnej. Szczególnie pierwsza połowa była dla mnie przejściem przez mękę. Dopiero potem zaczęło się coś dziać, ale nawet wtedy miałam ochotę rzucać nią o ścianę. Książka nie trzyma się rzeczy i przeciąga niedociągnięciami. Szkoda, że nie została lepiej dopracowana.


Miałam nadzieję na lekką, wakacyjną lekturę. Zawiodłam się bardzo. Tak wielkiego rozczarowania, jak po zakończeniu tej lektury, nie czułam już dawno. Naprawdę starałam się z niej wydobyć jak najwięcej pozytywnych stron, niestety się nie udało. Ale może uda się to mniej wymagającym czytelnikom.


Podsumowując polecam Wam trzymać się od tej książki z daleka.



Za książkę dziękuję bardzo wydawnictwu Dreams!

*opis z okładki

wtorek, 19 sierpnia 2014

089. OSOBLIWY DOM PANI PEREGRINE



Autor: Ranson Riggs
Tytuł: Osobliwy dom pani Peregrine
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Media Rodzina



I ruszyłem przed siebie kompletnie
bez celu. Czasem trzeba po prostu
 wyjść na zewnątrz.






Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym sierocińcu na walijskiej wysepce, ukrytym przed złem, wojną i potworami… Aż pewnego dnia dziadek Portman umarł w niejasnych okolicznościach. I wtedy wszystko się zaczęło…

Jacob wyrusza na odciętą od świata wyspę, by zgłębić jej tajemnice. Czy zmierzy się z potworami ze swoich snów? Czy osobliwe dzieci ze starych fotografii naprawdę istniały? Co jest bajką, a co prawdą? Co jest faktem, a co urojeniem?*

Tytułowa osobliwość to zdecydowanie główny składnik tej książki. To prawdziwy unikat, dawno nie czytałam czegoś tak oryginalnego, nietuzinkowego, innego. Te wszystkie cechy powieści tworzą świetny i niezwykle osobliwy klimat, który wypełnia całą przestrzeń wokół czytelnika.

Mocną stroną książki jest jej wydanie. Okładka z lewitującą dziewczynką, dobrej jakości papier, piękny zapach oraz niezwykłe, nienaturalne i tajemnicze fotografie. One również wprowadzają ten osobliwy klimat i dają naprawdę dobry efekt. Myślę, że ta część książki spodoba się nawet osobom, której nie lubią ilustracji w książkach, bo przeczytać o osobie bez tęczówek i źrenic, a spojrzeć w takie oczy, to zupełnie dwie różne rzeczy.

Kiedyś marzyłem o ucieczce przed zwykłym życiem, ale tak naprawdę moje życie
nigdy nie było zwyczajne. Po prostu nie zauważałem jego niezwykłości.

Na okładce możemy przeczytać, że Osobliwy dom pani Peregrine pochłania bez reszty. I muszę przyznać, że to prawda, bo pochłonęłam ją w zaledwie kilka godzin. A naprawdę rzadko kiedy zdarza mi się przeczytać książkę w jeden dzień... 

Przyznam się szczerze, że nie mogłam się początkowo do tej książki przełamać. Zdejmowałam ją z półki kilka razy, aż wreszcie się przemogłam, zaczęłam czytać i zostałam przez nią pochłonięta. Raczej do niej nie wrócę, ale bardzo się cieszę, że mogłam po nią sięgnąć. Nie trafiła na listę moich ulubionych książek, ale będę ją wspominać miło. A teraz pozostaje mi tylko to, żeby ją Wam polecić. Więc polecam. Warto. (I warto powąchać!)

Za książkę dziękuję bardzo wydawnictwu Media Rodzina!
*opis pochodzi z okładki

sobota, 16 sierpnia 2014

Konkurs z Poświatowską!

Dzień dobry, kochani!

Osoby, które śledzą mój fanpage mogły przeczytać, że na blogu pojawi się niespodzianka, dlatego z wielką radością zapraszam na konkurs!

W konkursie do wygrania jest biografia Haliny Poświatowskiej Uparte serce autorstwa Kaliny Błażejowskiej!

Aby wziąć udział w konkursie należy dodać komentarz, w którym:
♥ wyrazisz chęć udziału w konkursie,
♥ podasz Twój e-mail kontaktowy,
♥ wkleisz tekst Twojego ulubionego wiersza polskiego poety(razem z tytułem i autorem).

Konkurs trwa do 31 sierpnia. Zwycięzcy zostaną wybrani przez losowanie. 

Zapraszam do udziału i życzę powodzenia! 


(W miarę możliwości proszę o umieszczenie gdzieś informacji o konkursie)

piątek, 15 sierpnia 2014

088. GALOP'44



Autor: Monika Kowaleczko-Szumowska
Tytuł: Galop'44
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 356
Wydawnictwo: Egmont

Tu nie przestrzegano zasad fair play; tu toczyła się walka na śmierć i życie.

  









Pierwszy sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku. To data wszystkim dobrze znana, rozpoczynająca warszawską, niezwykle smutną, okrutną, powstańczą rzeczywistość. Data kojarząca się ze śmiercią, głodem, wielkimi ranami, bombardowaniem, dramatycznymi wspomnieniami…

Fakt, iż Wojtek i Mikołaj są braćmi jest jedyną rzeczą, która ich łączy.  Różnią się od siebie pod każdym względem. 1 sierpnia wybierają się razem do Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie wchodzą do kanałów  przedziwny sposób wpadają w wir wydarzeń rozgrywających się podczas powstania warszawskiego…


Takiej książki jak Galop’44 na rynku wydawniczym brakowało. Z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego wydano wiele książek związanych z tą tematyką. Powstanie warszawskie zostało w tej książce przedstawione bardzo ciekawie i realistycznie. Tę książkę warto podsunąć młodszym czytelnikom, ponieważ jest to lekka książka, która nie tylko zainteresuje, ale także przekaże jakąś wiedzę. Ja już swój egzemplarz pożyczyłam młodszemu rodzeństwu!
 

Galop’44 jest powieścią z klimatem, który urzeka. Została bardzo dobrze dopracowana, autorka zadbała o szczegóły i ukazała nam obraz brutalnej powstańczej rzeczywistości. Oprócz historycznej wiedzy znajdziemy tutaj też piękne wartości – patriotyzm, przyjaźń, miłość, poświęcenie, Galop’44 ukazuje nam także na czym polega prawdziwe męstwo.

Bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę. Naprawdę bardzo lubię historię, a szczególnie tematykę związaną z II wojną światową i powstaniem warszawskim. Czytanie tej książki były dla mnie czystą przyjemnością. A myślę, że spodoba się również tym, którzy do historii miłością nie pałają. Zauważyłam parę niedociągnięć, ale nie przeszkadzają one w czerpaniu przyjemności z lektury. Bardzo polecam!
 


         Za książkę dziękuję portalowi literatura.juventum!

 

sobota, 9 sierpnia 2014

087. TEGO LATA STAŁAM SIĘ PIĘKNA






Autor: Jenny Han 
Tytuł: Tego lata stałam się piękna
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 300
Wydawnictwo: GW Foksal 










Lato… Słońce, ciepłe wieczory, gwieździste noce. Wakacje, błogie lenistwo, późne wstawanie. Lody, truskawki, zimne napoje. Plaża, opalanie, morze. Sukienki, japonki, stroje kąpielowe. Zamki z piasku, słomkowe kapelusze, pikniki. Górskie wędrówki, wyprawy nad rzekę, wycieczki. Basen, piasek, rower. Oglądanie wschodów i zachodów słońca. Pierwsze miłości, sercowe rozterki. Lato…

Dla Belly znaczenie ma jedynie to, co przytrafia się między czerwcem a sierpniem. W jej życiu wszystkie piękne i niezwykłe rzeczy dzieją się w lecie, które spędza w domku przy plaży razem z mamą, bratem, Susanną i – co najważniejsze – z Jeremim i Conradem. Tych dwóch chłopaków zna od dawna, kiedyś traktowała ich jak braci, jednak tego lata wszystko zaczęło się zmieniać.


Najpierw usłyszałam tytuł… Bardzo mi się spodobał i mnie zaciekawił, aż został w mojej pamięci. Nie dawał mi spokoju, więc poszukałam. Okładka bardzo ucieszyła moje oko, a opis zachęcił. Zaczęłam czytać w letnie upalne popołudnie. Książka okazała się idealna na ten dzień – lekka, bez żadnych filozofii.

Książkę czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie, chociaż fabuła nie wciągnęła mnie za bardzo. Było całkiem dobrze, ale nie ciągnie mnie do poznania dalszych losów bohaterów. Historia Belly, Jeremiego i Conrada bardzo mi się spodobała, lecz nie sądzę, że pozostanie na długo w mojej pamięci.

Główna bohaterka to naprawdę fajna dziewczyna. Owszem, bywała irytująca i często zachowywała się, jakby świat kręcił się wokół niej. Dużo bardziej polubiłam jej mamę, brata, przekochaną Susannę i Jeremiego. A Conrada… Mogę powiedzieć, że bardzo go nie polubiłam. Posiada on niesamowity dar irytowania mnie w każdej sytuacji…

Autorka zaserwowała nam również typowy, schematyczny trójkącik miłosny, którego tak bardzo nie lubię. Na szczęście obroniła się opisywaniem relacji między rodzicem a dzieckiem oraz pomiędzy rodzeństwem, co tak często jest pomijane w książkach.

To całkiem ładna historia o nastoletniej miłości i przyjaźni, a przy tym wcale nie banalna. Lekka i przyjemna, lecz czasem przesadnie słodka. Można się też doszukać poważniejszych tematów w dalszym planie. Jeśli szukacie zwykłej rozrywki na upalny letni dzień, książka Tego lata stałam się piękna sprawdzi się idealnie.

Recenzja dla portalu literatura.juventum!

.

środa, 6 sierpnia 2014

086. PRZEBUDZONY UMYSŁ





AutorC.S. Lewis
Tytuł: Przebudzony umysł
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Esprit


Jeśli będziesz nadal kochać Jezusa, nic naprawdę złego nie może cię spotkać - i mam nadzieję, że zawsze tak będzie.





Kocham mądre książki. Takie, podczas których czytania nie rozstaję się z ołówkiem, bo jest tam tyle mądrości, że trzeba je podkreślić, narysować serduszko czy wykrzyknik(a czasami znajdzie się coś aż tak mądrego, że aż ma się ochotę zaznaczyć fragment kolorowym zakreślaczem). Takie, które skrywają w sobie magię. Ale nie tę z kart tarota czy magicznej kuli, ani nie tę z tańczącą nad kotłem czarownicą. Tę piękną magię szepczącą do nas ze stron książki. Takie, które pisane są z sercem. Takie, które dotykają mojej duszy... 

Przebudzony umysł to zbiór najważniejszych myśli C.S.Lewisa. Książka podzielona jest tematycznie na kilka rozdziałów. Lewis przygląda się każdej wewnętrznej części człowieka, każdemu aspektowi życia, pisząc o Bogu,  miłości,  niebie,  przyrodzie, naturze człowieka, o świecie moralnym, grzechu, zbawieniu, sztuce...


Bóg jest nie tylko dobry, On jest dobrocią.
Dobroć jest nie tylko boska, ona jest Bogiem.

Już niejednokrotnie pisałam, że C.S. Lewis należy do grona moich ulubionych autorów. Kocham jego twórczość. Do jego Opowieści z Narnii często wracam, Dopóki mamy twarze znajduję się na najwyższej półce w mojej biblioteczce i moje zachwyty nad tą książką szybko się nie skończą, a w Zaskoczonym radością zostałam zaskoczona szczerością autora. Przebudzony umysł okazał się prawdziwym arcydziełem...

Nigdy nie miałam w rękach tak mądrej książki jak Przebudzony umysł. Nigdy jeszcze tak bardzo nie popisałam książki, właściwie na każdej stronie coś się zaznaczone, podkreślone czy narysowane.  Nigdy jeszcze nie przerywałam czytania tyle razy, żeby wyrazić na głos mój zachwyt. Nigdy nie czytałam czegoś, co TAK bardzo tchnie przesłaniem...

Człowiekowi dana jest siła, by nieść to, co mu się przytrafia,
lecz nie tysiąc i jeden różnych rzeczy, które mogą się zdarzyć.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Przebudzony umysł to prawdziwe arcydzieło. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Przebudzony umysł to prawdziwy dar z nieba... Moje serce tańczy oberka po jej przeczytaniu tego arcydzieła.

Ta książka, odkąd wzięłam ją do ręki, przyćmiła sobą wszystko, co dotychczas czytałam.


Za możliwość poznania tego arcydzieła dziękuję wydawnictwu Esprit! 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Nadal tutaj jestem!

Mamy już piąty dzień sierpnia. Za niecały miesiąc wracamy do szkoły. Zostało dwadzieścia sześć dni na spełnienie wakacyjnych marzeń...

W lipcu na moim blogu pojawiły się cztery wpisy, w tym dwie recenzje. Przeczytałam pięć książek. Owszem, zawsze mogło być gorzej, ale i mam wyrzuty sumienia. Na pewno w dniach, kiedy byłam w domu, między załatwianiem ostatnich spraw związanych z nową szkołą, wyjazdami do babci i przygotowaniami do rekolekcji, mogłam więcej czasu spędzić na czytanie i pisanie, a także spełnienie marzeń. Teraz zostało mi tylko 26 dni. Trzeba wykorzystać każdą sekundę.

Nie mogę powiedzieć jednak, że lipiec był miesiącem zmarnowanym. Mimo niezdecydowania, smutku, choroby, łez i zabiegania, wydarzyło się wiele cudów, przeżyłam wiele cudownych chwil. Dostałam dwie pocztówki i przepiękny list. Spotkałam się z Karolką, Moniką, Emilką, Sabiną, Darkiem, Kamilą i Michałem, którzy są prawdziwymi aniołami. Częściej byłam u Babci w najpiękniejszym miejscu na Ziemi. I spędziłam 10 dni w prawie najpiękniejszym miejscu na Ziemi. 10 dni w Istebnej, gdzie jako animatorka mogłam służyć innym i ocalać ich miłością! I o tym chciałam coś napisać!




W ciągu tych pięknych 10 dni:
♥  byłam mamą szóstki cudownych dziewczynek - Emilki, Wiktorii, Gosi, Oli, Tosi i Wiki, a przy okazji gwiazdą Hollywood, sławnym raperem, górką owieczką, kłamcą oraz Indianką,
♥ mieszkałam w zakrystii(4mx6m), razem z pięcioma innymi Animatorkami-Aniołami, 3,5 metra od Pana Jezusa,
♥ co najmniej 10 razy zrobiłam coś po raz pierwszy,
♥ ze zmęczenia zasypiałam w różnych dziwnych miejscach: w zakrystii podczas wycinania rzeczy z papieru, w połowie rozmowy z dziećmi oraz w czasie szkoły śpiewu, która odbywała się w kaplicy,
♥ byłam przytulana średnio trzy razy na minutę.


Podczas tych cudownych 10 dni dowiedziałam się:
♥ że słowa „mogę się za Ciebie pomodlić” zmieniają ludzkie serca,
♥ że wyglądam na 15 lat, ale jestem dojrzała na 20,
♥ że Bóg zwycięża, gdy ty stajesz do walki,
♥ że jestem straszną, sfrustrowaną panikarą,
♥ że będę idealną matką,
♥ że Bóg patrzy na serce,
♥ że „jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”,
♥ że moje serce umie wrzeszczeć tak głośno, iż bez trudu przekrzykuje głowę,
♥ na pewno "chcę tak jak On", chociaż jeszcze nie potrafię,
♥ że dobrze, że jestem,
♥ że Bóg ocala tych, którzy się nie poddają,
♥ że Bóg daje zbawienie poprzez relacje,
♥ że do zwycięstwa potrzeba innych,
♥ że zostałam stworzona do wielkich rzeczy,
♥ że może jednak coś ze mnie wyrośnie,
♥ że mam cudownych przyjaciół,
♥ że warto być tam, gdzie Bóg błogosławi,
♥ że w sumie to bywam kochana,
♥ a na początku, na końcu i w środku każdej z tych rzeczy - że Ten który mnie stworzył, ma mi jeszcze wiele do pokazania, do powiedzenia, do zadania i chyba postawił sobie za cel codziennie zaskakiwać mnie
bardziej.



Rz 8, 31: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? 
czyli jedno krótkie pytanie retoryczne, które utrzymało moje serce w jednym kawałku podczas jednego z najpiękniejszych  i zarazem najtrudniejszych tygodni jakie przyszło mi przeżyć.

"...chcę wierzyć, że potrafię siebie dać
tam, gdzie już nikt nie widzi żadnych szans."

Dziękuję. Dobrze, że jesteście. 

Wystarczyło napisać ten post, być może jest on o wszystkim i o niczym, ale od razu jest mi na sercu lżej. I świat jest piękniejszy.

Dziękuję.


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Lipcowy stosik!

Mam małe wyrzuty sumienia związane z czytaniem i moją nieobecnością w lipcu na blogu. Wszystko wyjaśnię w poście, którego piszę od środy i skończyć nie mogę. Dlatego postanowiłam najpierw pokazać Wam moje lipcowe śliczności!



Kamienie na Szaniec, które znajdują się na samej górze stosiku, to prezent od brata. Dostał on tę książkę za świadectwo z paskiem i wzorowe zachowanie(ha ha ha). Wie, że uwielbiam tę książkę, dlatego postanowił mi ją dać. Miło! Teraz powędrujmy na sam dół stosik, czyli kolejny prezent, tym razem od taty. Jest to wymarzone Wszystko zależy od przyimka! Nie mogę się doczekać lektury tej książki, bo zapowiada się naprawdę cudownie. Reszta cudowności to egzemplarze recenzenckie, które otrzymałam od najlepsze literatury.juventum! Od góry: Drzewo migdałowe, którego doczekać się nie mogę, Galop'44, który przyszedł dziś rano i sprawił mi niesamowicie wiele radości, 15 dni bez głowy, które zapowiada się dobrze, Tego lata stałam się piękna, którą już przeczytałam i powiem tyle, że na letni upalny dzień jest idealna, podobnie jak Małgorzata idzie na wojnę, która znajduję się niżej. Następnie Skradziona, której jestem bardzo ciekawa, Nie bój się żyć, czyli biografia ojca Joachima Badeniego, Dziewczyny z Powstania, które będę czytać w najbliższym czasie i jeszcze jedna biografia w tym stosiku - Uparte serce o niezastąpionej Poświatowskiej. 

Znacie, polecacie, a może odradzacie? 
A jak Wasze lipcowe stosiki? 

Już niedługo blog zaleje fala recenzji, a póki co ściskam Was mocno!