Autorka: Lucy
Maud Montgomery
Tytuł: Dziewczę
z sadu
Rok
wydania: 2014
Liczba
stron: 190
Wydawnictwo: Egmont
Eric
Marshall, młody absolwent college'u, na prośbę przyjaciela
obejmuje posadę nauczyciela w małej miejscowości na Wyspie Księcia
Edwarda. W trakcie jednego ze spacerów spotyka w starym sadzie
dziewczynę, która ma nie tylko niezwykła urodę, a również pięknie gra na skrzypcach. Młody nauczyciel od razu się w niej zakochuje. Kilmeny początkowo boi się Erica, jednak
podczas następnego spotkania strach mija i ci dwoje się
zaprzyjaźniają. Na drodze ich miłości stoi jedna przeszkoda -
Kilmeny jest niemową, a co się z tym wiąże - jest oderwana od
świata. Czy w walce o miłości uda im się pokonać tę przeszkodę?
Dziewczę z
sadu to książka, którą Babcia podsuwała mi pod nos
odkąd pamiętam. A ja jakoś wciąż kręciłam na nią nosem.
Zmądrzałam, gdy niedawno zobaczyłam przepiękne wydanie serii
Romantyczna tej książki. I to był chyba taki głębszy plan, że
dojrzałam do jej przeczytania dopiero teraz - uzdrawiająca siła
tej książki poskładała moje połamane serce.
Bo właśnie to w
tej książce jest najpiękniejsze - uzdrawiają moc miłości. To
właśnie ona sprawiła, że zakochałam się w tej książce i
rozgrzała moje serce wypełniając je nadzieją i powodując w nim
cuda.
Ale nie mogło
być inaczej - w końcu na okładce widnieje nazwisko Montgomery,
która należy do grona moich najukochańszych pisarek. Uwielbiam tą
panią i uwielbiam każdą książkę, która wyjdzie spod jej ręki.
Pewnie można byłoby jej zarzucić, że Dziewczę z sadu to
przesłodzona, ckliwa powieść z przewidywalnym zakończeniem, ale
ja tego nie zrobię, bo po prostu to mi nie przeszkadza. Ja jestem zachwycona tą powieścią.
W ogóle ta
Montgomery ma niezwykły talent. Tak ładnie i przyjemnie wszystko
opisuje, że mój pokój zmieniał się w sad, gdzie dokładnie
widziałam te różnobarwne kwiaty, czułam to co bohaterowie i
słuchałam zachwycona grania Kilmeny. I oczywiście jak w każdej
książce Montgomery pozostaje ten niezwykły klimat Wysp Księcia Edwarda.
Kiedyś się tam wybiorę...
Gdy tylko
otworzyłam pierwszą stronę tej książki ona wyciągnęła ramiona
i przytuliła się do mojej duszy. Tak właśnie działają na mnie
słowa Montgomery. Dziewczę z sadu to przeurocza,
klimatyczna, która ma w sobie kilogramy, hektolitry i kilometry
sześcienne miłości i nadziei. Niech to będzie dla Was
wystarczającą rekomendacją.
Od pół roku, moje serce jest połamane. Szukałam wielu sposobów, ale nie znalazłam tego złotego środka. Jeśli, ta książka, faktycznie ma taką moc, to muszę ja przeczytać! Pani Lucy, to jedna z moich ulubionych pisarek :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Montgomery i mam nadzieję, że uda mi się przeczytać kiedyś tę książkę, skoro ją tak zachwalasz, Juleczko! :3
OdpowiedzUsuńPiękna okładka. O książce dotychczas nie słyszałam. Może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńAutorkę uwielbiam, więc z wielką przyjemnością sięgnęłabym po tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak powierzę swoje serce mocniejszym klimatom, bo taka ilość uroku to jednak nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuń"Dziewczę z sadu" to jedna z ostatnich książek, jakie bym Tobie poleciła xD
Usuń