piątek, 31 stycznia 2014

Stosik styczniowy!


Mój stosik, jak zwykle, jest za duży. Mógłby być jeszcze większy, ale postanowiłam się wreszcie ogarnąć i nie wypożyczać tak dużo książek. I nawet mi się udało! Nie wiem, kiedy to wszystko przeczytam, naprawdę. Teraz czasu będę miała jeszcze mniej, bo wracam do szkoły. Ale po co mamy noce? Najwyżej będę chodziła nieprzytomna i wyglądała jak zombie...
 „- Sen jest dobry. - stwierdził. - Ale książki są lepsze.”


Pierwsza część stosika, czyli książki (wy)pożyczone.
Od dołu: dwie pierwsze pozycje - Poczwarkę oraz Cukiernię pod Amorem. Zajezierscy - wypożyczyłam ze szkolnej biblioteki, a następne dwie - Zawsze przy mnie stój i Chłopca w pasiastej piżamie(recenzja) z mojej ukochanej Biblioteki Miejskiej w Tarnowskich Górach. Franciszkanina z SS pożyczył mi kolega, a następne książeczki moja najukochańsza na świecie Karolka <3 Z naszego sobotniego spotkania we Wrocławiu przywiozłam Siostrzycę, Drugą stronę szczęścia, które są jeszcze przede mną, tak samo jak Pandemonium i Niezwykła Podróż Harolda Fry. Dwie środkowe książeczki - Siedem minut po północy oraz Moja siostra mieszka na kominku -już przeczytałam. Szczególnie zachwyciła mnie ta druga, która wywołała u mnie jeszcze większe emocje niż Gwiazd naszych wina i Baśniarz. Recenzja wkrótce!
Część druga, czyli książki, które należą do mnie! :)
Lewa strona to egzemplarze recenzyjne, od dołu: Prowincja pełna czarów od Wydawnictwa MG(recenzja), Spojrzenie elfa, Wizje(recenzja), Przypływ(recenzja) od Dreamsa, następnie Jane Eyre. Autobiografia, Wichrowe Wzgórza oraz Małe kobietki również od MG, Na szczęście mleko...(które dostałam wczoraj, dzisiaj rano zaczęłam czytać i skończyłam po dwudziestu minutach) - tę książkę będę recenzować dla portalu literatura.juventum i na końcu niesamowita książka - Dopóki mamy twarze(recenzja) -od Wydawnictwa Esprit. Prawa strona, od dołu: Monopol na zbawienie oraz Bóg, życie i twórczość - podkradłam z regału taty(czasem jednak znajdę tam coś ciekawego), następnie Bransoletka, Niezbędnik obserwatorów gwiazd oraz Szukając Alaski(kupiłam je sobie, bo dostałam pieniądze, żeby "zaoszczędzić na laptopa"...), dalej Bóg nigdy nie mruga(aktualnie czytam <3) oraz Strych Tesli(kupione podczas spotkania z Karolką), Modlitwa nieznajomej("masz tu trzydzieści złotych na tego laptopa") i na końcu Chata, którą dostałam w prezencie od cioci.

Czytaliście? Coś polecacie/odradzacie? A może coś byście mi podkradli? :) 

Na początku przyszłego tygodnia pojawi się podsumowanie miesiąca, a teraz zapraszam Was na mój drugi blog, gdzie napisałam kilka słów o styczniu :) 

I na koniec: Uśmiechnij się! ♥














czwartek, 30 stycznia 2014

053. CHŁOPIEC W PASIASTEJ PIŻAMIE





Tytuł: Chłopiec w pasiastej piżamie
Autor: John Boyne
Liczba stron: 230
Wydawnictwo: Literackie


"Na czym właściwie polega różnica - zastanawiał się [Bruno]. I kto decyduje, którzy ludzie mają nosić pasiaste piżamy, a którzy mundury?"






Bruno i Szmul. Szmul i Bruno. Dwóch chłopców urodzonych tego samego dnia, miesiąca, roku... Tak bardzo podobni, a zarazem tak różni. Dzieli ich nie tylko ogrodzenie, ale i los...


Wojna. Kojarzy się ona nam z żołnierzami biegający z karabinami, z czołgami, z wybuchami granatów... Tak naprawdę wojna jest okrutnym i bezlitosnym zjawiskiem. Zabiera ona ludziom to, co ma dla nich jakiekolwiek znaczenie. Działa bez skrupułów i niszczy wszystko, co napotka na swej drodze. Wszystkie opowieści o wojnie wywołują u mnie dreszcze i przerażenie. W Chłopcy w pasiastej piżamie najbardziej przeraziła mnie niesprawiedliwość, która zburzyła mój pokój ducha i trudno będzie go teraz odbudować na nowo.

Uwielbiam książki, które opisane są z perspektywy dziecka. Świat widziany dziecięcymi oczami jest inny, niż wyobrazić mogą go sobie ludzie dorośli. Dzięki temu, że Chłopiec w pasiastej piżamie został napisany z perspektywy Brunona, oprócz łez, wywołał u mnie też uśmiech na twarzy. Bo jak się nie uśmiechać, gdy czyta się przemyślenia tego dziesięciolatka lub jego opowiadania o swojej siostrze - Beznadziejnym Przypadku?

Książka nie jest doskonała. Ma wady i niedoskonałości, momentami można zarzucić jej brak realizmu. Ale nie zawsze chodzi o to, żeby książki były idealne. Czytelnicy szukają emocji, dlatego ważniejsze jest to, aby książka była żywa. A Chłopiec w pasiastej piżamie jest właśnie taki.

Chłopiec w pasiastej piżamie zamknął mi usta, na czas czytania tej książki zamilkłam. Bo milczenie zapada wtedy, gdy krzywdy opisać się nie da... 

MOJA OCENA: 8/10




środa, 29 stycznia 2014

Moje ulubione filmy

Szczerze mówiąc, nie przepadam za oglądaniem filmów. Zazwyczaj szybko się nudzę i wyłączam, zanim obejrzę całość. Ale od tej reguły jest, oczywiście, kilka odstępstw. Przede wszystkim są to bajki Disney'a(niedawno na blogu pisałam o moich ulubionych). Ale jest też kilka takich filmów, które obejrzałam już kilka razy i pewnie wrócę do nich jeszcze nieraz. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić moich 5 ulubionych filmów, które nigdy mi się nie znudzą.

TITANIC


Pierwszy raz styczność z tych filmem miałam, gdy... byłam jeszcze w brzuchu u mamy. Moi rodzice wybrali się na Titanica jakieś trzy miesiące przed moimi narodzinami. "Świadomie" film(a właściwie część drugą) pierwszy raz obejrzałam w wieku czterech lat, podczas gdy byłam u kuzynów. Gdy wróciłam do domu zaczęłam opowiadać rodzicom, że widziałam "taaki romantyczny i wzruszający film"(od zawsze byłam niepoprawną romantyczką). Moja mama bardzo się zdenerwowała, bo uznała, że to "nie jest film dla dzieci" i przez długi czas nie pozwoliła mi go obejrzeć po raz kolejny. Udało mi się dopiero wrócić do tego film we wiosnę zeszłego roku. Tak płakałam, że aż rodzinka się zainteresowała czy wszystko dobrze. A moja młodsza siostra pękała ze śmiechu...

KEVIN SAM W DOMU


Ten film widziałam chyba najwięcej razy... Kiedyś nie wyobrażałam sobie świąt bez Kevina. Razem z kuzynem tak kochaliśmy w dzieciństwie ten film, że w jedne wakacje oglądaliśmy go co najmniej raz dziennie. Kevin był dla nas największym autorytetem. Z czasem miłość do niego osłabła i przez kilka lat nie oglądałam go nawet w święta. Miło było w ubiegłe Boże Narodzenie obejrzeć ten film po raz 47382 i pośmiać się razem z kuzynami i rodzeństwem.
A poza tym jeden z moich kuzynów jest tak podobny do Kevina, że to jest aż przerażające. I z wyglądu i z charakteru...

W PIERŚCIENIU OGNIA


Bardzo długo czekałam na ten film i było warto! O niebo lepszy od pierwszej części i często włączam moje ulubione fragmenty, a jeśli mam czas to i cały film. Naprawdę genialność. Wywołał u mnie niesamowicie wiele emocji. I przede wszystkim genialna obsada!

TYLKO MNIE KOCHAJ

Ten film jest niesamowicie głupi, ale i tak go bardzo kocham! Obejrzałam go już wiele razy i kocham do niego wracać. To samo tyczy się filmu Listy do M. - gdy pierwszy raz skończyłam go oglądać, włączyłam go od nowa. One nigdy się nie znudzą! 


OPOWIEŚCI Z NARNII


Opowieści z Narnii są moją wielką miłością. Rzadko zdarza się, że ekranizacja podoba mi się aż tak bardzo, jak książka. A Narnię kocham i w książkach, i w filmach. ♥


Muszę wspomnieć jeszcze ekranizacjach Harry'ego Pottera. Należę do tych osób, którzy najpierw obejrzeli film, a potem dopiero przeczytali książki. Przez długi czas tego żałowałam i uważałam to za największy błąd mojego życia. Ale ostatnio zmieniłam zdanie i nawet troszkę cieszę się, że najpierw zobaczyłam filmy - przynajmniej mniej się rozczarowałam. I zanim przeczytałam książki, to filmy o Harrym Potterze obejrzałam kilkaset razy. I byłam w nich zakochana. W któreś wakacje razem z rodzeństwem i przyjaciółmi zbieraliśmy się w moim domu i oglądaliśmy codziennie przynajmniej jedną część(wtedy nakręcone było pięć filmów). Teraz po pięciokrotnym przeczytaniu każdego tomu, gdy oglądam Harry'ego Pottera, muszę się powstrzymywać, żeby nie rzucić w kogoś pilotem... Mimo wszystko są to moje ulubione filmy ♥




A jakie są Wasze ulubione filmy? :) 




wtorek, 28 stycznia 2014

052. PRZEDPREMIEROWO: PRZYPŁYW







Tytuł: Przypływ
Autor: Daniela Sacerdoti
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Dreams
Kategoria: fantasy
Data wydania: 31 stycznia 2014r.


„Reguły serca stoją przed regułami umysłu

Bądź gotowy, kiedy nadejdzie czas upadku”





Życie Sary Midnight nigdy nie było kolorowe i beztroskie. Należy do Tajnych Rodzin, które zajmują się walką z demonami. Po śmierci rodziców oraz bliskiej przyjaciółki Sara dorośleje i mimo że jest zmęczona życiem, nie zamierza wycofać się z pola bitwy. Zamiast chodzić z przyjaciółkami na zakupy i czytać książki, Sara toczy wojnę musi toczyć wojnę z demonami...

Ale nie tylko główna bohaterka dorosła - dojrzała również Autorka. W Przypływie świat demonów został bardzo dobrze przedstawiony. Akcja w wielu momentach zaskakuje. Dużym plusem Przypływu są krótkie rozdziały, przez co czytanie się nie dłuży. Książka na tyle mnie wciągnęła, że nie miałam problemu z czytaniem jej podczas jazdy samochodem. Styl pisania autorki jest bardzo dobry i przede wszystkim prosty. Bardzo zaintrygowała mnie tajemnicza historia Mairead, która jest jest z największych plusów powieści.

Słabą stroną Przypływu, podobnie jak Wizji, jest wątek miłosny. Bardzo nie podobał mi się ten trójkącik miłosny, był wręcz irytujący. Śmieszyło mnie to, że bohaterowie ratują świat, a ze sprawami miłosnymi poradzić sobie nie mogą. Momentami aż załamywałam ręce i miałam ochotę wkroczyć do akcji, żeby przemówić bohaterom do rozumu. Pod tym względem książka wypadła jeszcze słabiej od pierwszego tomu.

Za to bohaterowie wypadli lepiej. Sarę naprawdę dało się lubić - wydoroślała i stała się pewna siebie. Na szczęście, dalej jest Sarą Midnight, Autorka nie zmieniała jej całkowicie charakteru, co często zdarza się w książkach tego typu. Kilka razy, czytając cykle książek, główni bohaterowie w pierwszym tomie są całkowicie inni, niż w ostatnim. Tutaj taka sytuacja, na szczęście, nie miała miejsca. Cieszę się też, że Sara nie stara się wrócić do normalnego życia, co, jak zauważyłam, jest typowe dla drugich tomów takich trylogii. A poza tym dowiedziałam się, że ulubioną książką Sary jest Ania z Zielonego Wzgórza, za co każdy otrzymuje ode mnie 100 punktów. Seana również polubiłam bardziej w tym tomie, może dlatego, że niemożliwie irytował mnie Nowy Romeo Sary - Nicholas. Jednak dalej nie jest on łamaczem serc czytelniczek, chociaż może to i dobrze...

Kiedyś czytałam tylko książki tego typu. Pochłaniałam ich zastraszająco dużo i teraz nie rozumiem, jak mogły mi się aż tak podobać. Ostatnimi czasy wolę zdecydowanie ambitniejsze książki. To wcale nie znaczy, że takie trylogie, jak ta o Sarze Midnight, nie są potrzebne - one będę uwielbiane jeszcze bardzo długo. Czasami warto przeczytać taką książkę, żeby po prostu odpocząć. Książki pani Sacerdoti czytałam dla rozrywki i się nie zawiodłam. Możliwe, że historia Sary, Seana, Edolie i Nicholasa szybko wywietrzy mi z głowy, jednak nie żałuję, że spędziłam kilka całkiem miłych godzin razem z bohaterami w mrocznym świecie demonów.


Być człowiekiem, to znaczy bać się. Dziś w nocy jestem całkowicie człowiekiem.

MOJA OCENA: 7/10

♥ WIZJE | PRZYPŁYW | ? ♥

Za możliwość przeczytania "Przypływu" bardzo dziękuję wydawnictwu Dreams

niedziela, 26 stycznia 2014

051. WIZJE






Tytuł: Wizje
Autor: Daniela Sacerdoti
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Dreams
Kategoria: fantasy

„Nieświadoma, że śmierć jest tak blisko, że mogłaby pogładzić jej policzek zimnymi palcami."







James i Anne Midnight oraz ich córka Sara należą do Tajnych Rodzin, które zajmują się walką z demonami. W każdej takiej rodzinie jedna osoba pełni funkcję Śniącej - widzi w snach potwory i miejsca ich pobytu. W rodzinie Midnight taką osobą jest właśnie Sara. Jej życie jest pełne strachu i lęku, a wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy James i Anne zostają zabici. Sara zostaje sama z Wizjami oraz tajemnicami, a na domiar złego rodzice nie nauczyli się jak walczyć z demonami. W życiu Sary pojawia się kuzyn - Harry Midnight - z którym nie widziała się kilkunastu lat. Czy dziewczyna mu zaufa? Czy razem odkryją kto stoi za śmiercią rodziców Sary? 

"Co ja robiłam w weekend? Dobre pytanie. Szukałam wariata, który należy do tajnego stowarzyszenia idiotów. A, i jeszcze taki jeden demon prawie zabił mi kuzyna."


Co do postaci, to mam do nich mieszane uczucia. Niektóre są schematyczne, ale mimo to da się ich lubić.
Nie jestem przekonana do postaci Harry'ego - jeśli miał to być jeden z tych literackich tworów, którzy wdzierają się w zakochane serca czytelniczek, to, niestety, nie do końca się udało. W Sarze bardzo podobało mi się to, że nie chciała zabijać ludzi. Nie jestem jednak pewna, czy bym się z nią dogadała, bo jeśli chodzi o to, że była osobą, która musiała mieć idealny porządek, wszystko równo ułożone, perfekcyjnie wyglądać - to jestem jej całkowitym przeciwieństwem.

Jednym z największych minusów tej książki był wątek miłosny. Momentami nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Te rozterki Sary bardzo mnie irytowały - ciągłe powtarzanie "Czy go kocham? Przecież nie mogę...". A później zaczął się tworzyć jakby trójkąt miłosny - aż mi dreszcze przechodziły...

Świat pokazany w książce jest ciekawy i dobrze przedstawiony. Historia Sary, Harry'ego oraz innych Tajnych rodzin mnie zaintrygowała i zaciekawiła. Bardzo podobało mi się to, jak Autorka przedstawiła demony. Naprawdę, udało się to pani Sacerdoti - gdy o czytałam o tych istotach prosto z piekła, miałam ciarki na plecach. 

„Życie w snach to jej osobista tortura, przed którą nigdy nie będzie w stanie uciec."

Wizje dosłownie pochłonęłam. Mimo wad, czytałam ją w zastraszająco szybkim tempie. Nie mogłam się od niej oderwać. Pochłonęłam pierwsze sto stron w niecałą godzinę. Na styl pisania Autorki nie mogę narzekać. Czyta się bardzo przyjemnie, książka napisana prostym językiem, całkiem dobrze i ciekawie. 

Muszę przyznać, że książka była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie oczekiwałam od niej zbyt dużo, liczyłam na lekką lekturę. W Wizjach szukałam rozrywki, a nie jakiejś wielkiej filozofii. Nie spodziewałam się, że książka aż tak mi się spodoba. Nie należy do zbyt ambitnych, ale mimo wszystko polecam. Jest to jedna z tych historii, które świat kocha od wieków i jeszcze długo będzie je uwielbiał...

„Dziwne, że gdy nasze życie rozpada się na kawałki, potem i tak zbieramy je z powrotem w całość, nawet jeśli wszystko wygląda inaczej i stajemy się inni, gwiazdy nadal są na swoim miejscu, wiatr wieje jak zawsze i ponownie nadchodzi świt. Świat wygląda tak samo, a mimo to nic nie pozostało takie samo. Jakby doszło do nieznacznego przesunięcia osi ziemi, które jest niewidzialne dla oka, a powoduje gigantyczne konsekwencje”.

MOJA OCENA: 6+/10

Za możliwość przeczytania "Wizji" bardzo dziękuję wydawnictwu Dreams








piątek, 24 stycznia 2014

050. DOPÓKI MAMY TWARZE


Tytuł: Dopóki mamy twarze
Autor: C.S.Lewis
Liczba stron: 360

Wydawnictwo: Esprit

Kategoria: fantasy

"W duszy śmiertelnika istnieje coś wspaniałego, bez względu na to, czy bogowie chcą o tym wiedzieć czy też nie. Albowiem chociaż cierpienie zdaje się nie mieć końca, nasza zdolność pokonywania go nie zna granic."






C.S.Lewis zachwycił świat niesamowitymi Opowieściami z Narnii. Zakochałam się w świecie Aslana, wiecznej zimy i magicznych istot. Przeczytałam każdą część tyle razy, że można powiedzieć, iż poślubiłam Opowieści z Narnii. Od ośmiu lat leżą na mojej półce i często biorę którąś część do ręki, żeby poczuć magię tej cudownej krainy. Nie są to jednak jedyne książki C.S.Lewisa - pisał one też książki dla dorosłych. I tydzień temu wpadła mi ręce jego mistrzowska baśń o niesamowitym tytule i pięknej okładce - Dopóki mamy twarze


"No już, nie płacz. Nie przestanę cię kochać, choćbyś miała przede mną setki tajemnic."


W starożytnej krainie Glome czci się boginię Ungit. Dorastają w niej dwie królewskie córki - Orual, która musi zakrywać twarz pod welonem, aby ukryć swoją brzydotę oraz piękna Rediwal. Po śmierci ich matki, ojciec żeni się powtórnie. Na świat przychodzi jego trzecia córka - Psyche - najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek widziano. Mieszkańcy Glome zaczynają czcić ją jako boginię.


Sprawy w Królestwie mają się dobrze, jednak po czasie nad Glome nadciągają czarne chmury. Zaczyna się plaga katastrof i nieszczęść - nieurodzajna ziemia, zaraza i susza... Powoduje to śmierć wielu poddanych. Bogini Ungit żąda krwawej ludzkiej ofiary. Kapłani zwracają się w stronę królewskiego zamku...

     "Kochać, a potem utracić to, co kochaliśmy - to wpisane jest w nasza naturę. Jeśli nie potrafimy znieść utraty, pochłania nas zło."

Mimo że nie przepadam za narracją pierwszoosobową, nie wyobrażam sobie, żeby Dopóki mamy twarze była napisana inaczej. Orual to naprawdę kobieta z charakterem, który jest dla mnie wielką zagadką. Sam Lewis czaruje. Pisze tak prawdziwie i realistycznie, że czułam spojrzenia bogów, chłód murów zamku oraz gniew czy frustracje. W książce panuje piękny i magiczny, a momentami przerażający nastrój. 


Dopóki mamy twarze to jedna z najmądrzejszych książek, jakie czytałam. Jest opowieścią o poszukiwaniu prawdy, wierze i zwątpieniu, o samotności, zazdrości, zdradzie, nienawiści, o akceptacji drugiego człowieka takim, jakim jest. Lewis mistrzowsko przedstawia nam psychologię brzydkiej kobiety, a nawet pokazał nam coś więcej. Ujawnił przed nami prawdę o ludzkiej naturze. Pokazał nam jej sedno razem z emocjami, z wątpliwościami, walką nad własnymi słabościami, inteligencją oraz ciekawością świata. Lewis przedstawia nam Orual, która ukrywa swoją brzydotę pod grubym welonem, tak jak każdy z nas skrywa coś przed światem. Poza tym patrząc na uczynki trzech sióstr - Orual, Rediwal oraz Psyche - możemy się zastanowić, która z nich jest naprawdę piękna, a w której tkwi brzydota... 


"Wszystko jest możliwe. Otaczają cię cuda, których nie potrafisz zrozumieć."


Dla mnie jest przede wszystkim opowieścią o miłości - niezwykłej, absolutnej, bezgranicznej, takiej, której rozum nie jest w stanie dorównać, także egoistycznej i bezkompromisowej, a nawet niebezpiecznej.

Niezwykłość Dopóki mamy twarze i brak porównania tej książki do czegokolwiek rzuciły mnie na kolana. We mnie ta książka wywołała całą masę uczuć: wzruszyła i przeraziła oraz potrafiła sprawić, że zapomina się, gdzie się jest i jak się nazywa. 

    "Wszyscy jesteśmy członkami i częściami Całości. A więc i każdy z nas jest częścią drugiego."





                                                          MOJA OCENA: 9/10


Za możliwość przeczytania tej niezwykłej książki oraz powierzone mi zaufanie dziękuję Wydawnictwu Esprit

środa, 22 stycznia 2014

15 najcudowniejszych filmów Disney'a

Napisałam ostatnio cztery recenzje pod rząd, zaczęłam pisać piątą, ale jakoś mi nie szło. Postanowiłam
napisać jakiś tematyczny post, bo dawno nie było. Dzisiaj padło na bajki Disney'a. Szczerze mówiąc, nie przepadam za oglądaniem filmów, bo dosyć szybko się nudzę. Ale jest kilka odstępstw od tej reguły. Oprócz kilku filmów, które potrafię policzyć na palcach jednej ręki, kocham właśnie bajki Disney'a. One nigdy mi się nie znudzą! Disney zdecydowanie jest najlepszy na świecie!
Niżej przedstawiam Wam 15 bajek, które spodobały mi się najbardziej. Oprócz pierwszej, złotej trójki, kolejność jest przypadkowa.

15. ALICJA W KRAINIE CZARÓW



Uwielbiałam bawić się w Alicję, udawać, że spadam w dół, znajduję się w Krainie Czarów i biegnę do Szalonego Kapelusznika z Białym Królikiem. A sama Kraina Czarów fascynuje  mnie do dzisiaj.  Bajka, w której może zdarzyć się wszystko i nie dziwią Cię nawet najdziwniejsze rzeczy...

14. PIOTRUŚ PAN


Piotruś Pan jest pierwszą fikcyjną postacią, w której się zakochałam. I do dzisiaj się to nie zmieniło. Złożyłam mu kiedyś obietnicę, że nigdy nie dorosnę, ale ci! 

13. KOPCIUSZEK


Kopciuszek, moja ukochana księżniczka ♥ Właśnie sobie uświadomiłam, że od wieków nie widziałam tej bajki! Muszę to nadrobić, Kopciuszek sprawia, że życie jest piękniejsze! 


12. TOY STORY


O, tej bajki też nie oglądałam już daaawno! I przyznam się szczerze, że nie pamiętam jej za bardzo. Pękałam przy niej ze śmiechu. Świetna! 

11. ZAKOCHANY KUNDEL


Przepiękna. Po prostu. 


10. KRÓLEWNA ŚNIEŻKA


Jedna z najpiękniejszych i najmądrzejszych bajek Disney'a. Uwielbiałam bawić się w Śnieżkę. 


9. ŚPIĄCA KRÓLEWNA


Chyba wszyscy wiedzą, że jestem niepoprawną romantyczką i nie muszę pisać, dlaczego kocham tę bajkę. Niesamowita bajka o sile miłości, a także sile nienawiści...


8. DZWONNIK Z NOTRE DAME


Jedna z najmądrzejszych bajek Disney'a o wielkiej miłości, a także o tym, że pozory mylą, wygląd nie jest najważniejszy, bo liczy się to, co mamy w środku. Kocham głównego bohatera, ma piękne serduszko z najprawdziwszego złota - takie dobre i kochane, najpiękniejsze, jakie można mieć! 

7. MAŁA SYRENKA


Z perspektywy lat zaczęłam inaczej patrzeć na tę bajkę. Kiedyś nie wbiła mnie w fotel i nie wywołała, aż tak wiele uczuć, jak inne dzieła Disney'a. Niedawno odkryłam ją na nowo. Dzisiaj jest dla mnie historią o głębi uczuć, o czymś, co jest tak piękne i niezwykłe, że ciężko przejść obok tego obojętnie.


6. PIĘKNA I BESTIA


Bella - jedna z moich bratnich dusz.
A bajka jest dla mnie jedną z najbardziej magicznych historii wszech czasów, opowieścią o sile miłości, pokazuje, że nawet bestia ma w sobie wiele ciepła, a pod okropną cielesną powłoką kryje się dobre serce.

5. POCAHONTAS


Zawsze podziwiałam Pocahontas. 

"Wolę umrzeć jutro niż żyć sto lat nie znając Ciebie."

4. KUBUŚ PUCHATEK


To zdecydowanie najbardziej urocza z wszystkich bajek ever! Niedawno ktoś zapytał mnie, którą postać z Kubusia Puchatka lubię najbardziej i... po prostu mnie zatkało. Wszystkich kocham, no! 

"-Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę
- Chciałem się tylko upewnić, że jesteś."

3. KRAINA LODU


W kinie na Krainie Lodu byłam w poniedziałek z najmłodszą siostrą i zakochałam się bezgranicznie! To moja nowa wielka miłość! Od tego dnia ciągle słucham "Mam tę moc" oraz śpiewam "Ulepimy dziś bałwana?". Mistrzostwo! 
"- Olaf, topniejesz!
- Dla niektórych czasem warto." ♥

2. ZAPLĄTANI

Tę bajkę pierwszy raz obejrzałam dopiero listopadzie zeszłego roku i od tego czasu wracam do niej, gdy tylko mam czas. Roszpunka jest niesamowicie genialna. I przede wszystkim zwariowana - moja bratnia dusza. 

,,Boże, Boże, jak ja się stoczyłam!"


1. KRÓL LEW


Genialność! Moja ukochana bajka, na której zawsze umieram ze śmiechu i płaczu. Nie dość, że piękna i wzruszająca to jeszcze wartościowa. Gdy nie mam czasu pooglądać Króla lwa to przynajmniej słucham sobie jednej z filmowych piosenek i życie od razu jest piękniejsze. 

"- Timon, ty płaczesz!
- Nie, tylko mam oczy w mokrym miejscu..."



Na bajkach Disney'a wychowało się wiele pokoleń. Są piękne, wzruszające i bardzo pouczające. Z każdej wyciągniemy naukę i morał na życie. Oglądać można je w każdym wieku. Są przepełnione miłością i ogromną wiedzą. A jeśli ktoś mi teraz powie, że nie lubi Disney'a to moja patelnia i ja go znajdziemy! 
A korzystając z tego, że są ferie, mam czas, żeby oglądać cały dniami filmy Disney'a. :)

A na koniec jeszcze pięć moich ulubionych piosenek z filmów Disney'a:












wtorek, 21 stycznia 2014

049. SZUKAJĄC ALASKI




Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Bukowy Las
Kategoria: Literatura młodzieżowa


„Oto właśnie jest strach: zgubiłem coś ważnego i nie potrafię tego odnaleźć, choć tak bardzo tego potrzebuję. To jest strach podobny do tego, którego doświadczałby ktoś, kto zgubił okulary i poszedł do optyka, a tam powiedzieli mu, że na świecie zabrakło okularów i będzie musiał radzić sobie bez nich.”


Miles Halter jest outsiderem i nie ma przyjaciół, ale nie przejmuje się tym za bardzo. W poszukiwaniu Wielkiego Być Może zaczyna nowy rok szkolny w szkole z internatem. Ma ciche i głęboko ukryte marzenie, że spotka tam przyjaciół. I poznaje Pułkownika, Larę, Takumiego, a także zabawną, seksowną i cudowną Alaskę, która wywraca jego życie do góry nogami. Wciąga całą czwórkę do swojego zwariowanego i tajemniczego świata. Milesowi wydaje się, że dzięki tej dziewczynie jest bliżej odnalezienia Wielkiego Być Może, ale zanim je odkryje musi przejść przez labirynt życia Alaski...

John Green zdecydowanie jest mistrzem. Niedawno postanowiłam, że będę mogła umierać w spokoju, jeśli przeczytam wszystkie jego książki. I te wydane w Polsce są już za mną. Jednak dalej nie mogę umierać w spokoju. Najpierw muszę spotkać Johna Greena i powiedzieć mu, że go kocham...

Mogłabym się jedynie uczepić do tego, że Szukając Alaski jest książką schematyczną, a także do stereotypowego postrzegania młodzieży. Przecież wcale nie każdy nastolatek pije, pali i ćpa. Troszkę mnie to drażniło. Wyciągnęłam z tego jeden wniosek - nigdy nie dam tej książki do przeczytania moim rodzicom, bo w przeciwnym razie na pewno nie pozwolą mi iść do szkoły z internatem.
Jako, że Szukając Alaski jest debiutem Johna Greena, to wybaczam mu wszystko. No bo jak mogłabym się gniewać na autora Gwiazd naszych wina?

„Jak ty - właśnie ty - zamierzasz wydostać się z tego labiryntu cierpienia?”

Kocham Greena przede wszystkim za jego postacie. Nie jestem pewna czy zaprzyjaźniłabym się z Alaską, gdyby chodziła do mojej szkoły, bo charakterek to ona ma... Jest po prostu genialna - ta jej wybuchowa zmienność nastojów, poczucie humoru i w ogóle spojrzenie na świat... Tylko Pułkownika polubiłam bardziej od niej. Uwielbiam te jego narzekanie na charakter Alaski i zapamiętywanie stolic wszystkich krajów oraz niski wzrost. Mimo że można znaleźć podobieństwo między postaciami w książkach Greena, to i tak każdą darzę sympatią, nawet taką, z którą w życiu codziennym nie mogłabym się dogadać.

"Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą.”

Uwielbiam to, w jaki sposób Green kończy każdą ze swoich książek. Mimo że nie pozostawia odpowiedzi to czytelnik nie dopowiada sobie ciągu dalszego. Najpiękniejsze jest to, co niewypowiedziane...

Mimo kilku małych zgrzytów, o których szybko zapomniałam, Szukając Alaski nie jest pustą książka dla młodzieży. Ona dosłownie zmusza do refleksji. Szukając Alaski jest naprawdę warta przeczytania. Jest jedną z tych książek, z którymi się żyje. Poznaje się bohaterów, ich czyny i powody tych czynów. Później czytelnik współczuje, staje się sędzią i ich oskarża, a także adwokatem, który próbuje ich wytłumaczyć...

      „Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.”

MOJA OCENA: 9/10




sobota, 18 stycznia 2014

048. PROWINCJA PEŁNA CZARÓW





Tytuł: Prowincja pełna czarów
Autor: Katarzyna Enerlich
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: MG
Kategoria: Literatura piękna

"Żyć prostotą. To chyba najlepszy sposób na ten świat."






Na Mazurach rozgrywają się dalsze losy Ludmiły oraz jej rodziny. We wsi pojawia się kobieta, która staje głównym powodem rozmów i plotek mieszkańców. Ludmiła zauważa, że ów tajemnicza kobieta za każdym razem wygląda inaczej. Postanawia poznać ją bliżej, a przy okazji wplątuję w pewną tajemniczą historię...

Przyznam się, że wzięłam tę książkę w ciemno. Dostałam propozycję od Wydawnictwa MG, otrzymania do recenzji najnowszej książki Katarzyny Enerlich. Nie zastanawiałam się długo, mimo że nie przeczytałam poprzednich tomów cyklu(o których, zresztą, dowiedziałam się dopiero, gdy książka już do mnie dotarła). Bardzo spodobał mi się tytuł, okładka też niczego sobie, więc czemu nie? 

Widać, że Autorka bardzo porządnie przygotowała się do pisania książki - te wszystkie zdjęcia czy przepisy. Stworzyła ciekawą historię o magii codzienności. Tajemnica Kulawej Erny przypadła mi do gustu, a jej zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło i wywołało uśmiech na mojej twarzy.

"Wraz z nauką liter wchodzimy w nowy świat. Otwiera się przed nami coś, czego nie znaliśmy wcześniej, jakbyśmy wyszli z salonu do ogrodu."

Niestety, nie obyło się bez zgrzytów... Muszę przyznać, że nieszczególnie przypadła mi do gustu narracja pierwszoosobowa. Nie zapałałam szczególną sympatią do Ludmiły i irytowały mnie jej niektóre przemyślenia. Według mnie, niektóre treści były niepotrzebne, momentami troszkę się dłużyło, mimo że czytało się bardzo szybko - książeczkę przeczytałam w jeden dzień. Oprócz małej Zosi, nie było postaci, którą bym uwielbiała. Owszem kilka osób polubiłam - Bronię czy Anię, ale czuję, że szybko o nich zapomnę.

Prowincja pełna czarów nie zauroczy każdego - to pewne. Może wydawać się zwyczajna, ale zwyczajność może być magiczna. W książce odnajdziemy tę magię codzienności. Nie jest powieść, która mnie zachwyciła i nie znalazłam w niej emocji, które tak sobie cenię w książkach. Mimo wszystko czytało mi się lekko i przyjemnie, mimo kilku kryzysowych miejsc. Nie zmuszam do czytania tej książki ani też nie zniechęcam. Decyzja czy chcecie zawitać do prowincji magicznej codzienności zależy od Was...

"Nie jesteśmy samotnymi wyspami i to, co w życiu nam się zdarza, dzieje się dzięki innym ludziom."

MOJA OCENA: 6/10

Za możliwość przeczytania Prowincji pełnej czarów dziękuję Wydawnictwu MG!



piątek, 17 stycznia 2014

047. URZEKAJĄCA






Tytuł: Urzekająca. Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy
Autor:  John i Stasi Eldredge

Liczba stron: 228

Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Logos


„Zewnętrzne piękno byłoby puste, gdyby nie piękno serca.”






Pisząc recenzję zazwyczaj największy problem mam z napisaniem o treści książki. Nie chcę napisać za dużo ani też za mało. Napisanie tego pierwszego akapitu zawsze zajmuje mi najwięcej czasu. I dzisiaj wcale nie jest lepiej. Naprawdę, nie wiem, co mogę napisać. Urzekająca jest książką. która odkrywa zakamarki kobiecej duszy, których istnienia często same kobiety nie są świadome. Jest balsamem dla kobiecej duszy.

„Ta książka nie jest o tym, co powinnaś robić albo kim powinnaś być. Ona mówi o odkrywaniu tego, kim już jesteś jako kobieta. Kobieta, która w swojej istocie została stworzona do romansu, do odegrania niezastąpionej roli we wspólnej przygodzie i która naprawdę ma własne piękno do odkrycia. Kobieta, o jakiej myślał Bóg, gdy stwarzał Ewę... i kiedy stworzył ciebie. Wspaniałą, silną i urzekającą.”

Na początku chciałam napisać, że książka wcale nie jest idealna. Nie podobały mi wszystkie przemyślenia Stasi, przez niektóre wręcz nie umiałam przebrnąć, były rzeczy, które w kółko się powtarzały. Ale myślę, że autorom nie chodziło o to, żeby była idealna. A ja wcale tego od niej nie oczekiwałam. Myślę, że książka miała wzbudzać czytelniczki do refleksji - i pod tym względem udała się aż za dobrze. Nie przeczytałam Urzekającej jednym tchem, bo musiałam nad nią pomyśleć. Ta książka jest lekturą trudną, ale piękną. Mimo wszystko.

Mogę być urzekająca. Ja jestem urzekająca. Jestem piękna. I Ty również. W każdej kobiecie jest piękno do odkrycia. Książka zmusiła mnie do wyruszenia w poszukiwaniu tej piękności w sobie. Podczas czytania Urzekającej niejednokrotnie patrzałam w lustro i mówiłam na głos: "Julka jesteś piękna i urzekająca". I mimo że nie jest to proste, to za każdym razem staram się uwierzyć w to jeszcze bardziej. Początkowo było trudno. Gdy powiedziałam pierwszy raz swojemu odbiciu w lustrze, że jestem piękna, to po prostu wybuchnęłam płaczem. Następnym razem było lepiej. Im dłużej czytałam Urzekającą tym bardziej to do mnie docierało. Przecież mam sobie obraz Boga, zostałam stworzona na jego obraz. Jestem piękna, muszę w to tylko uwierzyć. I zachęcam każdą z Was to uwierzenia w swoją piękność...

„Nie chcemy przygody dla niej samej, ale dlatego, że wymaga czegoś od nas dla innych. Nie chcemy uczestniczyć w niej samotnie, chcemy mieć w niej udział z innymi.” 

Urzekająca uświadomiła mi istnienie pewnych zranień - skrywanych tak głęboko, że nawet nie byłam ich świadoma. Jedną z rzeczy, którą sobie uświadomiłam, jest moja zraniona dusza. Dotarło do mnie, że każda rana w moim sercu i duszy ma ogromny wpływ na moje życiowe wybory. Zrozumiałam, że to nic złego, że chcę być piękna, bo jest to pragnienie każdej kobiety... Jestem księżniczką i mam prawo być tak
traktowana. Cokolwiek o sobie myślę. Zostałam stworzona przez Boga, a On jest Źródłem najprawdziwszego Piękna. Jestem odbiciem Jego piękna, Jego chwały, Jego delikatności. To czyni mnie piękną tym rodzajem piękna, które nie jest uzależnione od makijażu, stroju czy fryzury. I Ty również!

Z całego serduszka polecam Wam Urzekającą! Niezależnie od tego czy jesteś chrześcijanką, muzułmanką, czy ateistką. Niezależnie od tego czy masz chłopaka, męża, czy zdradził Cię facet. Niezależnie od tego, co myślisz o sobie. Jest to książka o każdej z nas. Pomaga zajrzeć wgłąb siebie i leczyć rany. Przeczytaj i uwierz w swoje piękno - to wewnętrzne, a także zewnętrze. Uwierz, że jesteś urzekająca! Jesteś piękna na swój sposób, bo Bóg n i g d y nie popełnia błędów.

„I On zrobi wszystko, co trzeba, by cię ocalić i uwolnić twoje serce.”

MOJA OCENA: 9/10


Zdjęcia pochodzą z cudownego fanpage'a Piękna.