Autorka: Izabella
Frączyk
Tytuł: Siostra
mojej siostry
Rok
wydania: 2015
Liczba
stron: 352
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
i S-ka
Hanka
mieszka w małej miejscowości w Bieszczadach. Żyje skromnie, ledwo
wiążąc koniec z końcem. Jej spokojne życie kończy się, kiedy
dowiaduje się, że w Warszawie ma przyrodnią siostrę - gwiazdę
telewizji. Te dwie panie łączą więzy krwi, chociaż żyją w
skrajnie różnych światach, mają całkiem odmienne podejście do
życia oraz charaktery. W zwariowanym wirze zdarzeń i przypadków
Hania przeprowadza się do stolicy.
Nie
będę ukrywała faktu, że Siostra mojej siostry nie
należy do literatury wysokich lotów. Sam styl pisania Izabelli
Frączyk nie jest zły, choć momentami trochę mnie irytował i
męczył. Wypatrzyłam kilka drobnych potknięć i niedopowiedzeń,
na szczęście nie były one zbyt rażące. Całokształt jest
przeciętny, choć z łatwością możemy się doszukać
dobrych stron, mimo że mankamenty są bardziej widoczne.
Książkę
czyta się w błyskawicznym tempie, jednak cały czas czuje się
lekki niedosyt. Bo przecież to wszystko było do przewidzenia. Od
początku wiedziałam co się wydarzy, jednak autorka zawarła tutaj
kilka zwrotów akcji, których rzeczywiście można było się nie
spodziewać.
Romea
i Julii w tej książce nie znajdziecie. Muszę was zawieźć - wątek
miłosny wypada tutaj średnio. Bardziej mnie irytował, niż
wzruszał. Nie jestem również do końca zadowolona z
tego, jak zostały tutaj wykreowane główne
bohaterki. Brakowało tutaj szarości - wszystko jest albo
białe, albo czarne. Bo jedna siostra jest śnieżnobiała,
a przydałoby się jej troszkę plamek. Wtedy byłoby
żywiej, bardziej realnie. Ta druga w pewnym momencie przestała być tylko
"czarna", jednak wydarzenie, które ją zmieniło średnio
do mnie przemawia.
Nie
przekreślam tej książki, ale pewnie już do niej nie wrócę i
niedługo nie będę pamiętać, co się w niej dokładnie działo,
jednak czas poświęcony na czytanie nie był stracony. Na koniec
powiem tylko, jeśli nie szukacie wielkiej filozofii, tylko zwyczajną
rozrywkę, to Siostra mojej siostry jest całkiem
niezłym pomysłem.
Za "Siostrę mojej siostry" dziękuję serdecznie wydawnictwu Prószyński i S-ka!
Nie jest to moja tematyka i naprawdę bardzo rzadko sięgam po takie książki, więc "Siostry mojej siostry" nie będę jakoś poszukiwać. Może sama wpadnie w moje łapki ;)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo przyciąga wzrok. Jak znajdę ją w bibliotece to wypożycze :3 Skoro twierdzisz , że jest ona niezłym pomysłem na umilenie sobie czasu. :3
OdpowiedzUsuńNienawidzę, gdy treść książki mnie irytuje (a bardzo o to łatwo u mnie), dlatego sobie ją odpuszczę.
OdpowiedzUsuń