niedziela, 3 listopada 2013

036. JEŻYCJADA



Jeżycjada
Autorka: Małgorzata Musierowicz
Wydawnictwo: Akapit Press
Kategoria: literatura młodzieżowa




„Uśmiech bywa aktem męstwa, smutek to słabość i postawa zbyt wygodna. Być radosnym i dobrym, kiedy świat jest smutny i zły, to mi dopiero odwaga.”


Jeżycjada jest cyklem powieści dla młodzieży(i nie tylko!). Nazwa pochodzi o poznańskiej dzielnicy, Jeżyc, gdzie mieszkają prawie wszyscy bohaterowie cyklu. Akcja niemal całej serii odgrywa się w Poznaniu. Głównym bohaterami jest rodzina Borejków, ale pojawiają się oni dopiero od 3 części i nie zawsze są na pierwszym planie. Każda z książek opowiada o innej postaci, choć zazwyczaj jest też wiele nawiązań do innych bohaterów.

Małgorzata Musierowicz
Pierwszą książką z cyklu, jaką przeczytałam była Noelka. Wypożyczyłam ją ze szkolnej biblioteki, gdy byłam w trzeciej klasie podstawówki. Już wtedy miałam skłonność do wynoszenia z bibliotek zdecydowanie zbyt dużej ilości książek. Było to przed świętami, więc wzięłam ich więcej niż normalnie(a u mnie "więcej niż normalnie" oznacza więcej niż 10, w podstawówce więcej niż 6/7). Noelkę zaczęłam czytać razem z mamą w pierwsze święto Bożego Narodzenia. Skończyłyśmy ją następnego dnia i już nie mogłam się doczekać, aż wrócę do szkoły, żeby wypożyczyć inną część z cyklu. W ciągu dwóch czy trzech miesięcy przeczytałam wszystkie, które były w bibliotece, czyli około 10: Szóstą klepkę, Kłamczuchę, Kwiat Kalafiora, Idę sierpniową, Opium w rosole, Noelkę, Dziecko piątku, Córkę Robrojka, Kalamburkę i Nutrię i Nerwusa. Miałam taki czas, wypożyczałam po kilka części, czytałyśmy je razem z mamą na wyścigi, potem oddawałam i porywałam następne. Na następne Boże Narodzenie dostałam wszystkie wydane(czyli do Czarnej Polewki) i od tej pory każdą część przeczytałam co najmniej trzy razy.

„Do ludzi trzeba wyciągnąć rękę. Trzeba. Możemy się nie doczekać odzewu. Ale jeśli nie wyciągniemy ręki, to odzewu na pewno nie doczekamy się z całą pewnością”

Po prostu kocham całą serię! Oczywiście, ma swoje blaski i cienie, można znaleźć błędy, niedomówienia,
sprzeczności... Owszem, czasem przebieg wydarzeń jest bardzo przewidywalny. Dla mnie to jednak nie ma znaczenia, bo kiedy czytam się Musierowicz, świat robi się od razu bardziej kolorowy i przytulny, wszystko w środku przyjemnie się rozgrzewa.


 Akcja książek jest osadzona w realnym świecie - Małgorzata Musierowicz nawiązuje do rzeczywistych miejsc, a także zdarzeń. Rzadko możemy się tutaj spotkać ze schematycznością, nie zawsze kończy się tak, jak by się chciało. Autorka stworzyła naprawdę niepowtarzalny klimat, który można odczuć w każdym z dwudziestu tomów.

"Szczęście jest chyba czymś takim, jak okulary pana Hilarego."

Bohaterowie, których stworzyła Musierowicz, może nie są wybitnie nietuzinkowi, aczkolwiek mają tak wykreowane charaktery, że nie da się ich nie lubić. Uwielbiam w Jeżycjadzie to ciepło domowego ogniska, odczuwalne w każdej powieści. Borejkowie są kimś w rodzaju rodziny zastępczej, przy której próbują się ogrzać psychicznie zmarznięte dzieci. Ale nie tylko, w tym domowym ognisku grzeją się też osoby pochodzące z rodzin kochających się i szczęśliwych. Są pełni ciepła i miłości. Można u nich znaleźć coś, czego brakuje nam na co dzień. Chciałabym, żeby ci wszyscy ludzie wyszli z kartek książki i zmieszali się z moimi znajomymi. Bohaterowie są tak żywi, że razem z nimi się śmiałam i płakałam, przeżywałam wzloty i upadki.

Gdybym miała napisać coś o każdej książce Musierowicz za bardzo bym się rozgadała rozpisała. Wszystkie
uwielbiam. Są takie optymistyczne, przemiłe, pełne nadziei, dobroci i miłości. Książki Musierowicz są ponad czasowe. Wypływa z nich jakaś dziwna moc. Panuje w nich taki ciepły nastrój, że kąciki ust same się podnoszą. W każdym tomie znajdziemy coś innego. Jeden jest opowieścią o dziewczynie pozbawionej czułości rodziców, a inny o tym jak poradzić sobie po stracie kogoś bliskiego i jak odnaleźć sens życia.

„Całe dobro - pomyślała - jakie nas otacza, to właśnie suma pojedynczych odpowiedzi na radosne sygnały dobrych ludzi. Ale te sygnały wysyła każdy z nas. Dobre sygnały. I złe. A im więcej wysyłamy tych dobrych, tym większe szansę, że ludzie odpowiedzą nam tym samym”

Jeżycjada jest przepełniona historiami zwyczajnie niezwyczajnymi- bo mogą przytrafić się każdemu z nas. Ale jednak się tak często nie zdarzają.  Pomaga zrozumieć drugiego człowieka, dodaje otuchy i wyzwala naturalne odruchy dobroci, tej najbardziej niemodnej i naiwnej. Każdy z tomów rozgrzeje nasze serce, nawet w najzimniejszy dzień roku. Tych, którzy jeszcze nie zaznajomili się z Jeżycjadą, zachęcam do nadrobienia zaległości.

„Liczy się każda chwila, którą można spędzić z bliskimi - póki jeszcze są tutaj. Za chwilę będzie za późno. Tak mało czasu zostało. Za mało, za mało czasu, żeby z każdym porozmawiać, żeby odpowiedzieć na całą tę miłość, żeby ogarnąć wszystkie te potrzeby, żeby zadbać o każdego, kto tego potrzebuje...”


Mimo pewnych zgrzytów za całokształt: 10-/10


12 komentarzy:

  1. Mam w domu "Sprężyne", ale nie przeczytałam jej i chyba tego nie zrobię. Coś czuję, że ta seria jest nie dla mnie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam tylko jedną książkę pani Musierewicz - Hihopter - którego dostałam po zakończeniu 3 klasy szkoły podstawowej. Wspominam ją dość miło, ale była jakoś specjalnie zachęcająca, skoro nie szukałam pozostałych części. Muszę przyznać, że treści zawarte w niej były uniwersalne i uświadamiające co w życiu jest najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyny + mieszkania w Poznaniu, to, że można chodzić tymi samymi drogami, co nasi ulubieńcy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy kiedyś razem pójść na spacer ich śladami ♥

      Usuń
  4. Przeczytałam prawie wszystkie części (oprócz tych, których nie ma u mnie w bibliotece) i jestem pozytywnie zaskoczona takimi książkami. Pani Musierowicz jest uzdolnioną pisarką, jedną z lepszych polskich autorek "młodzieżówek", które miałam przyjemność czytać :) A to ciepło płynące z każdej powieści... Nie da się opisać! <3
    Pozdrawiam i czekam na kolejne recenzje :)
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zakochałam się w Jeżycjadzie dopiero w zeszłym roku, dlaczego? Zmusił mnie konkurs organizowany w mojej szkole już od 10 lat! Do przeczytania miałam 5 książek, pochłonęłam je, poleciałam do cioci i zwinęłam jej całą serię. Kocham wszystkie postacie, Łucja, chęć bycia sprężyną wydarzeń <3 Musierowicz pokazała mi moje miasto, ale w inny sposób. Poznań po przeczytaniu pierwszych części jest taki dziwny w tym momencie. Najgorsze jest to, że Roosevelta 5 jest okropne, piękne i okropne zarazem! Remontują mi teatralkę (most teatralny) więc dojazd na Jeżyce mam okropny. Co ja rozpaczam przynajmniej to to samo miasto :) Kocham ciepło płynące z każdej z książek, nie ma takiej przy której się nie uśmiecham. Potem przeżyłam prawdziwy szok, zajęłam 2 miejsce (z dwoma koleżankami) w konkursie (ah ten jeden szczegół nas zgubił). Zdecydowałam się napisać do pani Musierowicz, przez internet, na stronce podanej na okładce książek. http://www.musierowicz.com.pl/kontakt.html tak podam, ta kobieta jest wspaniała! Odpisuje po paru minutach. *reklama?* Pozostaje tylko czekać na "Wnuczkę do orzechów"z ogromną niecierpliwością.
    Pozdrawiam Tosia

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżycjada jest świetną serią. Mam za sobą kilka części, ale czytałam je dobrych kilka lat temu i już nie pamiętam dokładnie, które mam za sobą, a po które powinnam jeszcze sięgnąć. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstyd przyznać, że mimo, że od dawna wiedziałam o tej serii to jakoś nigdy nie zapałałam szczególnym entuzjazmem, aby ją przeczytać. Teraz widzę, że powinnam nadrobić zaległości :) Myślę, że będą to świetne książki na zimowe wieczory i chyba właśnie wtedy po nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z 'Jeżycjady' czytałam tylko 'Język Trolli', jako szkolną lekturę w gimbazjum. Przyznaję, że bardzo mnie wzruszyła i w zasadzie nie wiem, czemu nie sięgnęłam po inne części... Kiedyś trzeba będzie nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. 'Jeżycjada' to naprawdę cudowna seria. Pamiętam z jakimi emocjami(miałam plus minus 9 lat) czytałam 'Opium w rosole' znaleziony na maminej półce. Później przeczytałam pozostałe części, szczególnym sentymentem obdarzając 'Pulpecję' i wymienioną przez Ciebie 'Noelkę'. I choć McDusia troszkę mnie rozczarowała, nadal czekam na kolejne części:)
    + ciekawie piszesz, dodaję do obserwowanych, może trafię na coś, czego nie czytałam, a mnie zainteresuje?
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam tylko "Kłamczuchę",ale niestety nie polubiłam :') Miałam ją jako lekturę. Zgaduję,że sama z własnej woli na pewno bym po nią nie sięgnęła. Moim zdaniem była bardzo nierealistyczna- dziewczyna była na wagarach,ale była przy ojcu, spotkała chłopaka i przebywała z nim przez godzinę,ale od razu wyprowadziła się do innego miasta dla niego. Jednym słowem : masakra. Żadnego bohatera nie polubiłam: ani Anieli, ani Robrojka, ani Mamerciątek, ani Danusi, ani Cesi, ani Pawełka-> NIKOGO.
    Teraz muszę przeczytać "Czarną Polewkę" na konkurs,więc jestem bardzo tym przygnębiona ;//

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajna recenzja. Ja czytałam tylko "Kwiat kalafiora" i spodobało mi się.
    Nie długo muszę chyba polecieć do biblioteki po kolejne części ;)
    Chyba świetna seria na zimowe wieczory :)
    P.S. Polecam trylogię czasu ( "Czerwień rubinu", "Błękit szafiru", "Zieleń szmaragdu"- świetne). Pozdrawiam k.k.d

    OdpowiedzUsuń

Kochany Czytelniku!
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli pozostawisz tutaj swój ślad. Ten blog jest miejscem, gdzie dzielę się z innymi moimi myślami, dlatego chętnie przeczytam Twoje spostrzeżenia. Bardzo cenię sobie każdy komentarz, ponieważ motywują mnie do dalszej pracy.
Pozdrawiam cieplutko!