poniedziałek, 5 maja 2014

073. DZIESIĘĆ KAWAŁKÓW






Tytuł: Dziesięć kawałków
Autor: Janet Evanovich
Liczba stron: 370
Wydawnictwo: Fabryka Słów










Nie lubimy się ze panią Evanovich. Męczy mnie „humor”, nudzą flirty głównej bohaterki, irytują stworzone przez nią postacie, które nie promują żadnych wartości. Cudem, naprawdę cudem, dobrnęłam do końca Wystrzałowej dziewiątki. Możecie sobie więc wyobrazić, że zaczynając kolejny tom przygód Śliweczki – Dziesięć kawałkówskakałam z radości. Przygotowałam się na najgorsze. Byłam pewna, że po przeczytaniu książki zapiszę wynik na końcu książki: Śliweczka: 0, Ja: 2. Ale tak się nie stało. Bo, moi drodzy, mamy remis! 

Stephanie Plum pracuje w firmie poręczycielskiej swojego kuzyna. Żadną tajemnicą jest fakt, że ma więcej szczęścia niż umiejętności. I do tego wyjątkowy dar znajdowania się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, przez który pewien gang wydaje na nią wyrok śmierci. Właśnie podczas takiego jakże niefortunnego zbiegu okoliczności wysadza swój samochód w powietrze. Niechcący, oczywiście. I całkiem przypadkiem jest świadkiem napadu na sklep. Gang rusza tropem Śliweczki…

Nie było aż tak źle, jak się spodziewałam. Śliweczka się obroniła. Nie była to może jakaś dobra obrona, ale ważne, że była. Całkiem niezła, powiedziałabym. Wątek miłosny dalej leży, niestety, nadal nie możemy nazwać miłością flirtów głównej bohaterki. Chociaż i tak było lepiej niż w Wystrzałowej dziewiątce. Było mniej scen, przy których miałam ochotę zwrócić kolację. Dzięki Bogu za to.

Ale wątek kryminalny wypadł na szczęście lepiej. Oczywiście Evanovich to żadna Christie, Clark czy Chmielewska. Zagadka była dużo ciekawsza niż w poprzedniej części, ale jakoś niespecjalnie spodobało mi się zakończenie.

Dziesięć kawałków ma jedną znaczącą zaletę, która nazywa się Babcia Mazurowa. Ta staruszka ze spluwą w torebce po prostu mnie rozbraja. Chętnie przeczytałabym o niej osobną powieść, nawet jeśli miałaby ona wyjść spod pióra Evanovich. Tylko Babci Mazurowej udało się rozśmieszyć, kilka razy nawet tak porządnie, prawie do łez. Naprawdę, ta kobieta jest genialna!

A inne postacie? To największy mankament zaraz po wątku miłosnym. Najmniej lubię Lulę. Serio, gdy tylko widzę jej imię na kartkach książki, myślę o średniowiecznych torturach i żałuję, że zostały one zakazane. Mało jest bohaterek, które aż tak by mnie drażniły i irytowały. Aż mam dreszcze, gdy o niej myślę. Śliweczce to bym chętnie podpaliła włosy. Chociaż momentami naprawdę ją lubiłam, nawet czasami wywołała uśmiech na mojej twarzy. Ale częściej chciałam podpalić jej włosy…

Dziesięć kawałków okazała się książką lepszą od swojej poprzedniczki. Dalej irytuje, drażni i męczy, lecz również potrafi rozbawić. Po przeczytaniu nie zmienił się mój światopogląd, nie stałam się szczęśliwsza, nie zobaczyłam nowego świata. Najbardziej boli mnie fakt, że to, co najważniejsze, rozpuściło się w bagnie płytkości. Ale było lepiej. Śliweczka się obroniła.

Recenzja została napisana dla przecudownego 
portalu literatura.juventum.pl!


7 komentarzy:

  1. Raczej nie sięgnę, ale Juleczko, recenzja jak zwykle świetna! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Od ostatniego postu zastanawiałam się, czy spodoba Ci się kolejna część, po tym jak poprzednia niespecjalnie przypadła Ci do gustu. No cóż, na pewno nie sięgnę, ale recenzja przynajmniej ciekawa :)
    Pozdrawiam, kochana, i miłego tygodnia Ci życzę <3

    natala-czyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Sięgnę na pewno, mam ochotę na całą serię i powoli "poluję" ;) Trudno zdobyć Śliweczkę na rynku wtórnym, a niestety ceny "okładkowe" są bardzo wysokie. Chyba stworzę jakąś internetową giełdę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jakie miłe zaskoczenie! A byłam przekonana, że po "Wystrzałowej dziesiątce" już nie sięgniesz po jej kontynuacje. Po książkę co prawda pewnie i tak nie sięgnę, ale cieszę się, że są jeszcze pozycje, które przebiają swoje poprzedniczki. Zazwyczaj działa to niestety w drugą stronę :/ Pozdrawiam ceplutko :*

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszędzie powtarzam, że muszę w końcu zabrać się za pierwszą część przygód Śliweczki, ale na razie poprzestałam tylko na gadaniu, a raczej pisaniu... Przydałoby się w końcu mniej gadać, a więcej robić. Tym bardziej, że seria tak kusi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... No cóż, najbardziej z tego wszystkiego podoba mi się twoja recenzja :x książka zdecydowanie nie dla mnie, nie dość, że kryminał, to jeszcze słaby... Ale przecież nie wszystko może być super. Bo jak wszystko jest super, to nic nie jest, jak mówi pewna Pixarowska bajka o tytule na 'I' ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy się skuszę, choć lubię kryminały (bardziej mówię o filmach, na które poświęcam więcej czasu, wybaczcie książki) :D I kolejne zaskoczenie (sarkazm) nie słyszałem o tej serii, ale dziękuję Ci, że mi ją pokazałaś, bo kto wie co z tego wyniknie
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń

Kochany Czytelniku!
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli pozostawisz tutaj swój ślad. Ten blog jest miejscem, gdzie dzielę się z innymi moimi myślami, dlatego chętnie przeczytam Twoje spostrzeżenia. Bardzo cenię sobie każdy komentarz, ponieważ motywują mnie do dalszej pracy.
Pozdrawiam cieplutko!