sobota, 30 sierpnia 2014

093. DZIEWCZYNY Z POWSTANIA



Autor: Anna Herbich
Tytuł: Dziewczyny
z powstania
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Znak 

Cel, o który walczyłam w powstaniu, cel, dla którego zginęło tylu moich kolegów i koleżanek, się przecież ziścił. Tutaj jest, więc moje miejsce. Tutaj się urodziłam, tutaj walczyłam i tutaj umrę.
Teresa Łatyńska z domu Potulicka




Siedemdziesiąt lat temu miało miejsce powstanie warszawskie. Wiele mówi się o męstwie mężczyzn w tym wydarzeniu, a o kobietach nikt nie wspomina. A przecież równie dzielnie walczyły w powstaniu walczyły. Jako sanitariuszki, kucharki i łączniczki, także z bronią w ręku, ale przede wszystkim jako córki, siostry, żony i matki. Na szczęście znalazła się pani Anna Herbich, która o nich pomyślała. I tak powstała rewelacyjna książka Dziewczyny z powstania.

Szczęśliwe, ciekawe świata, zakochane dziewczyny musiały zmierzyć się z brutalną rzeczywistością powstańczą. Było ich około pół miliona. W  niezwykle urzekających „Dziewczynach z powstania” zostało opisanie jedenaście historii jedenastu bardzo odważnych i walecznych kobietach.

Do powstania poszłabym raz jeszcze. Bez najmniejszego wahania. Nie zrozumie tego nikt, kto nie przeżył okupacji. Te pierwsze sierpniowe dni… Na domach zawisły niewidziane od 1939 roku polskie flagi, pojawili się polscy żołnierze, ludzie rzucali się sobie w ramiona. To był kawałek Polski, tej prawdziwej, wolnej. Straty, jakie ponieśliśmy, były oczywiście potworne. Do tego ci wszyscy niewinni mieszkańcy Warszawy… Innego wyjścia jednak nie było.
Krystyna Sierpińska z domu Myszkowska

Dziewczyny z powstania to niesamowita, niezwykle piękna i urzekająca pozycja. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Bo tutaj nie podziwiałam fikcyjnych bohaterów literackich, tylko najprawdziwszych bohaterów. A właściwie bohaterki.

Te bohaterki opowiadają o piekle powstania warszawskiego. Niby każda opowieść jest o tym samym wydarzeniu, ale każda opowiedziana jest inaczej.  Opowiadają o pierwszych miłościach, pożegnaniach, trudach, ucieczkach. Opowiadają o wojnie – okrutnym tworze, który niszczy wszystko, co spotyka na swojej drodze i odbiera ludziom wszystko, co miało dla nich jakiekolwiek znaczenie…

Sanitariuszki (źródło zdjęcia)

Urzekło mnie i zachwyciło to, że każda z kobiet opowiada sama nam swoją historię. Czułam się, jakbym siedziała przy herbatce razem ze starszą panią, która mówi o powstaniu tylko mnie.

Jestem tą książką zachwycona.  Została przepięknie i lekko napisana, czyta się ją jednych tchem. Jest to pozycja obowiązkowa, nie tylko dla pasjonatów powstania warszawskiego. Ją TRZEBA przeczytać.

Moich słów jest w tej recenzji mało, ale ta książka nie potrzebuje żadnego komentarza. Potrzebuje jedynie przeczytania.

Czy Twoje miasto jest bombardowane? Czy twojemu mężowi grozi śmierć od nieprzyjacielskiej kuli? Czy twoje dzieci głodują? Jeżeli nie, to nie masz powodu do narzekania. Wszystko inne jest bowiem błahostką.
Irena Herbich z domu Wilga

Recenzja dla portalu literatura.juventum!

6 komentarzy:

  1. Choć mam mieszane uczucia co do tej części polskiej historii i z reguły staram się nie brać udziału w dyskusjach na jej temat, lubię tę serię Znaku i po prostu tego typu książki. Po "Dziewczyny z powstania" sięgnę na pewno, jako po zbiór ciekawych i prawdziwych opowieści. Wiem, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chcę przeczytać tę książkę, a Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że rzeczywiście powinnam, i że warto to zrobić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chciałabym ją przeczytać! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przydatna recenzja, bo właśnie zamówiłam pozycje w empiku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muuuszę przeczytać, nieważne kiedy, ale muszę <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, znowu powstanie. Ten niewiarygodny szum wokół siedemdziesiątej rocznicy skutecznie niszczy wszelkie moje pozytywne odczucia co do niego... Zamiast w duchu oddawać cześć i chwałę bohaterom, która zdecydowanie im się należy, myślę tylko z niesmakiem "kolejna książka o powstańcach...". Zamiast wzruszać się ukradkiem odwagą Warszawy, myślę "jeszcze jeden film o powstańcach...". Powstanie, Powstanie, i jeszcze raz Powstanie, wszędzie gdzie się da, w niebotycznych wręcz ilościach. To naprawdę męczące. Za dużo szczęścia na raz jak dla mnie.
    ZA-DU-ŻO.
    Na godzinę "W" poszłam do centrum Warszawy i tam rzeczywiście czuło się patriotyzm wiszący w powietrzu. Gęsty, że można było kroić. Ale to? Podziękuję, postoję.

    Książka mimo wszystko brzmi bardzo dobrze. Jak przejdzie mi niechęć do tego typu literatury to postaram się przeczytać.

    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń

Kochany Czytelniku!
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli pozostawisz tutaj swój ślad. Ten blog jest miejscem, gdzie dzielę się z innymi moimi myślami, dlatego chętnie przeczytam Twoje spostrzeżenia. Bardzo cenię sobie każdy komentarz, ponieważ motywują mnie do dalszej pracy.
Pozdrawiam cieplutko!