piątek, 6 czerwca 2014

077. RODZINA CASTEEL







Tytuł: Rodzina Casteel
Autor: Virginia C. Andrews
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka



Nowa baśń braci Grimm?






Na okładce Rodziny Casteel Virginii C. Andrews można przeczytać porównanie tej książki do baśni braci Grimm. Do naprawdę wspaniałych baśni, które pokazują, że dobro zwycięża nad złem, że każdy dobry i uczciwy człowiek w końcu otrzyma swoją nagrodę – szczęście. Jednak książka została porównana do innej cechy tych baśni. Do ich okrucieństwa. Bo przecież to nie bajki, tylko baśnie, które Disney ułagadza, pomijając w adaptacjach sceny obcięcia palca czy stopy. A Rodzina Casteel to powieść, na której stronach okrucieństwo jest wręcz namacalne.

Casteelowie. Rodzina zamieszkująca Wzgórza Strachu w Zachodniej Wirginii. Rodzina najbiedniejsza w okolicy. Rodzina najbardziej pogardzana. Rodzina żyjąca tylko z pensji ojca alkoholika, który pojawia się i znika. Rodzina, która nie ma co włożyć do garnka. Wymieniać dalej? Ja nie umiem opisać dramatu tej rodziny, najlepiej zrobiła to Heaven – najstarsza z piątku dzieci Casteelów.

Kocham te góry i nienawidzę ich. Tyle mi dają i tyle zabierają. Są groźne i piękne. Bóg pobłogosławił tę krainę i przeklął jej mieszkańców, dlatego człowiek czuje się tu mały i nieważny. Chcę stąd uciec i jednocześnie chcę zostać.

Początkowo czytanie szło mi opornie. Przebrnęłam przez parędziesiąt stron i odłożyłam lekturę na jakiś czas. A gdy do niej wróciłam, nie mogłam się od niej oderwać, nie mogłam się powstrzymać nawet przed podczytywaniem na próbie orkiestry. Książka niesamowicie wciąga, a dodatkowo gwarantuje rozkojarzenie.

Postacie się udały, nie ma co. Brawo, pani Andrews. Począwszy od Heaven. Wspaniała, mądra i piękna dziewczyna. Dba o swoją rodzinę, a dopiero potem o siebie. Z tego powodu wybaczam jej ostatnie 150 stron, gdzie po prostu życie obcięło jej skrzydła i zaczęła latać na miotle. Kochany Tom, który bezgranicznie kochał swoją starszą siostrę. Śliczna i pusta Fanny – naprawdę niezły charakterek. I najmłodsi – Keith i Nasza Jane – chorowici i wrażliwi. Ich ojciec Luke jest człowiekiem z piekła rodem. Nazwałabym go panem życia i śmierci w tej powieści. Jest jeszcze milczący dziadek, który żyje w swoim świecie rzeźbiarstwa oraz babcia, która jako jedyna żywi ciepłe uczucia do dzieci.

W książce było dużo miłości, ale też dużo nienawiści. Było okrucieństwo, poświęcenie i ból. Był też doskwierający głód. Casteelowie w swojej chatce, która notabene jest jednym z najmroczniejszych i najciekawszych domów w literaturze, od zawsze walczą o przetrwanie, każdy dzień może być dla nich końcem – raz zwycięskim, a raz przegranym. Bo z głodem wygrać można setki razy, a przegrać tylko raz.

To było moje pierwsze spotkanie z panią Andrews i zapewne nie ostatnie, bo kolejne książki czekają już na półce. Rodzina Casteel zrobiła na mnie naprawdę wielkie wrażenie. To jedna z najbardziej dramatycznych książek, jakie czytałam. Niesamowicie mną wstrząsnęła. Łzy nie ciekły mi tylko po policzkach, ale również po serduszku i po duszy. Bez wahania mogę ją uznać za jedną z najlepszych książek tego roku. Początkowo przerażało mnie 540 stron, ale już w połowie wiedziałam, że nie chcę jej skończyć. Rewelacyjna książka, naprawdę. Polecam.

Recenzja dla portalu literatura.juventum!

9 komentarzy:

  1. Tytuł rzucił mi się kiedyś w oczy, a po Twojej recenzji widzę, że jest to ciekawa pozycja. Interesujące porównanie do baśni braci Grimm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe nawiązanie z tymi baśniami, lubię takie wątki. Całość przedstawia się interesująco i myślę, że jeśli kiedyś trafię, to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dwie książki pani Andrews na półce i z pewnością wkrótce się za nie zabiorę ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie przeczytam! :3
    Pozdrawiam ciepło :*:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie ciekawe to porównanie do baśni Braci Grimm.
    Mnie bardzo podoba się proza Virginii C. Andrews w ogóle, lubię jej kreacje bohaterów i sposób narracji. Chociaż dzieje się tu dużo złego, wszystko jest dobrze uzasadnione. Mam tylko wątpliwości, czy saga będzie miała szczęśliwe zakończenie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Z pewnością warta przeczytania, ale ostatnio nie czytuję zbyt wiele poza fantastyką... Cóż, nikt nie jest idealny :p

    OdpowiedzUsuń
  7. A kiedy będzie podsumowanie maja? Co raz mniej często wstawiasz posty na bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, nie mam czasu na nic. Ale potrwa to tylko do 18.06, później wszystko nadrobię :3

      Usuń
  8. Tytuł gdzieś mi się już nie raz obił o uszy, ale na książkę nie zwracałam większej uwagi. Po Twojej recenzji obiecuję, że się z nią zapoznam. :)
    P.c.
    Catherine/Kinga G.

    OdpowiedzUsuń

Kochany Czytelniku!
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli pozostawisz tutaj swój ślad. Ten blog jest miejscem, gdzie dzielę się z innymi moimi myślami, dlatego chętnie przeczytam Twoje spostrzeżenia. Bardzo cenię sobie każdy komentarz, ponieważ motywują mnie do dalszej pracy.
Pozdrawiam cieplutko!